Co miał IPN i co mu wyciekło

Wyjaśniał to wczoraj posłom szef IPN Leon Kieres. - To niepełna, niekompletna lista imion i nazwisk, która miała służyć pomocą ludziom nauki - mówił. - To nie jest nawet informacja o zasobie archiwalnym na temat agentów.

- Przejęliśmy do IPN akta byłych organów bezpieczeństwa państwa. Byliśmy oskarżani o opóźnienie i cenzurowanie udostępniania dokumentów poprzez brak pomocy ewidencyjnych. Na podstawie stanowiska kolegium IPN z 29 października 2004 r. Biuro Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów stworzyło więc katalog, który potem wyciekł - mówił Kieres.

Co zawiera lista

Sporządzony spis zawierał cztery kolumny - wyjaśnił Kieres:

1 - sygnaturę instytutu,

2 - imię i nazwisko osoby, której jednostka archiwalna dotyczy,

3 - jednostkę wytwarzającą lub przekazującą akta,

4 - charakter dokumentu.

- Informacja zawarta w kolumnie nr 4 nie identyfikuje faktycznego statusu osoby. Tzw. "jedynki" dotyczą zarówno akt tajnych współpracowników, jak i kandydatów na tajnych współpracowników, innych kategorii osobowych źródeł informacji oraz kwestionariuszy ewidencyjnych. Tzw. "akta osobowe" to katalog teczek akt osobowych funkcjonariuszy i pracowników byłych organów bezpieczeństwa państwa, ale także pracowników cywilnych tych organów czy żołnierzy nadwiślańskich jednostek wojskowych.

- Katalog ten nie pozwala stwierdzić, jaki charakter naprawdę mają poszczególne jednostki archiwalne. Nie informuje, czy noszą one jakąkolwiek klauzulę, nie identyfikuje jednoznacznie osób chronionych ustawą o ochronie informacji niejawnych. Katalog ten jest jedynie informacją o posiadanym zasobie archiwalnym, a nie o treści i charakterze dokumentów - podkreślał Kieres.

Gdzie lista była przechowywana

Katalog sporządzony był tylko w jednym komputerze niepołączonym z siecią. W wersji z dwiema kolumnami (1 i 2) był dostępny w komputerach czytelni IPN [Wyciekły obie wersje listy - najpierw pojawiła się ta dwukolumnowa, a następnie czterokolumnowa - red].

- Dostęp do katalogu w czytelni miały jedynie osoby, które otrzymały zgodę na wykorzystanie dokumentów IPN w celach badawczych - mówił prof. Kieres. - Do użytku służbowego katalog ten został udostępniony także w biurze edukacji publicznej.

Skąd mogła wyciec

Wewnętrzna komisja IPN ustaliła, że baza danych mogła zostać skopiowana w następujących miejscach: z komputera, na którym została utworzona (na dyskietki), z komputera administratora sieci biura udostępniania i archiwizacji dokumentów (na dyskietki lub CD-ROM), z komputera w czytelni (na dyskietki) i z każdego z komputerów pracowników biura edukacji publicznej. A także z serwera IPN przez administratora sieci.

Administrator sieci IPN wyklucza włamanie do sieci instytutu z zewnątrz oraz przegranie bazy w czytelni jawnej przez tak zwany pen drive [to była pierwsza hipoteza wyjaśniająca wyciek - red.].

Co z uchwałą w sprawie "Czy Kowalski to Kowalski"

Co z uchwałą, która pozwoliłaby osobom, które przypadkowo znalazły się na liście Wildsteina, uzyskiwać w szybkim czasie zaświadczenia z IPN, że to nie o nie chodzi?

Wczoraj miała być głosowana, ale na porannym Konwencie Seniorów postanowiono, że lepiej od razu znowelizować ustawę o IPN, tak by znalazł się tam punkt umożliwiający wydawanie takich zaświadczeń. Za dwa tygodnie na następnym posiedzeniu Sejmu będzie można przegłosować zarówno nowelizację, jak i uchwałę, a to otworzy "szybką ścieżkę" dla tych, którzy nie wiedzą, czy to oni są na liście.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.