Sąd odmówił lustracji pomówionym

Sąd lustracyjny odrzucił wnioski o autolustrację Andrzeja Przewoźnika i Henryka Szlajfera. Padły na nich w mediach zarzuty o wspólpracę z SB. Nie mogą się bronić, bo nie pełnią funkcji publicznych podlegających lustracji

Przewoźnik jest sekretarzem Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz jednym z kandydatów na prezesa IPN. Henryk Szlajfer miał zostać ambasadorem RP w USA.

O Przewoźniku "Rzeczpospolita" napisała, że w latach 80. był agentem bezpieki. Dziennik oparł się na prywatnych zapiskach kaprala SB, "przypadkiem" teraz odnalezionych w IPN. Po publikacji esbek ogłosił, że napisał nieprawdę. Szlajfera zlustrowały "Wiadomości" TVP, przytaczając fragment dokumentu, który miał pochodzić z IPN, i w którym Szlajfer wymieniony był jako agent. Przewoźnik i Szlajfer, którzy mają w swoim życiorysie działalność opozycyjną, zaprzeczyli oskarżeniom i liczyli na to, że dowiodą racji przed sądem lustracyjnym.

Kto ma prawo do lustracji

Decyzja sądu jest zaskakująca, bo równolegle trwają procesy lustracyjne osób, które nie pełnią funkcji publicznych, a oskarżone o współpracę z SB złożyły wniosek o autolustrację. Chodzi o krakowskiego wydawcę literatury niezależnej Henryka Karkoszę i Małgorzatę Niezabitowską, rzeczniczkę rządu Tadeusza Mazowieckiego. Niezabitowskiej prawo do lustracji przysługuje, bo jest byłym urzędnikowi w randze ministra. Ale to, że w zeszłym roku zgodę na autolustrację dostał Karkosza, było zaskoczeniem. Sąd zgodził się rozpocząć proces wydawcy, powołując się na przepis ustawy o "szczególnie uzasadnionych przypadkach". Wydawało się, że od tego momentu osoby publicznie oskarżane o współpracę z komunistycznymi specsłużbami będą miały prawo do procesu.

Bramy lustracji otwarte za szeroko?

Ogłoszoną wczoraj decyzję w sprawie wniosków Przewoźnika i Szlajfera podjęło troje sędziów: za ich odrzuceniem byli przewodniczący składu Zbigniew Puszkarski i sędzia Małgorzata Mojkowska. Zwolennikiem autolustracji był sędzia Jarosław Góral.

- Uznaliśmy, że brak jest podstaw do postępowania lustracyjnego. Skład orzekający w sprawie Karkoszy miał inne stanowisko, ale nie zawsze poglądy sędziów związane z interpretacją ustawy są takie same - powiedział "Gazecie" sędzia Puszkarski. Przypomniał, że funkcje pełnione przez Przewoźnika i Szlajfera nie podlegają ustawowej lustracji (objęci są nią najwyżsi urzędnicy państwowi, parlamentarzyści i ministrowie, sędziowie, adwokaci i prokuratorzy).

- Lustracja to nie jest jedyna droga oczyszczenia się z zarzutów. Jest jeszcze droga procesu cywilnego - tłumaczy sędzia Puszkarski. - Po ludzku rozumiem, że wnioskodawcy mogą mieć żal o taką decyzję. Oczywiście, przysługuje od niej odwołanie.

Przewoźnik: liczyłem, że sąd mi pomoże

Andrzej Przewoźnik na pewno się odwoła: - 5 lipca, dzień, w którym w "Rzeczpospolitej" ukazały się oskarżenia pod moim adresem, zmienił moje życie. Nigdy nie przypuszczałem, że będę musiał chodzić z takim piętnem. Już następnego dnia "Lvivska gazeta" opublikowała artykuł "Agent komunistycznej bezpieki" z moim zdjęciem. Ktoś od razu podchwycił okazję, by się na mnie odegrać za obronę polskich interesów na Ukrainie [Przewoźnik był zaangażowany w otwarcie Cmentarza Orląt we Lwowie - red]. Liczyłem, że sąd pomoże mi się szybko oczyścić z pomówień, ale widzę, że droga będzie długa - powiedział "Gazecie".

Henryk Szlajfer również twierdzi, że będzie się odwoływał. - To orzeczenie budzi mój niepokój, ponieważ uniemożliwia mi oczyszczenie się z nieprawdziwych zarzutów i potwierdza moje najgorsze przemyślenia i przypuszczenia - mówi.

Dla "Gazety"

prof. Andrzej Rzepliński,

wybrany przez Sejm na urząd rzecznika praw obywatelskich (czeka na akceptację Senatu)

Dziwi mnie ta decyzja, bo skoro pani Niezabitowska czy pan Karkosza, którzy nie pełnią dziś funkcji publicznych, mogą być na swoją prośbę zlustrowani, to tym bardziej osoby sprawujące publiczne urzędy. Art. 18a ust. 3 ustawy lustracyjnej mówi wyraźnie, że sąd lustracyjny może przyjąć do rozpoznania wniosek innej niż podlegająca lustrowaniu osoby "w szczególnie uzasadnionych przypadkach". A trudno sobie wyobrazić bardziej uzasadniony przypadek, niż publiczne pomówienie. To nie jest kwestia swobodnej decyzji tego czy innego składu sądzącego, ale konstytucyjnego prawa do sądu i zasady prawnej "in dubio pro libertate", czyli: wątpliwości należy rozstrzygać na korzyść praw i wolności. Panowie Przewoźnik i Szlajfer mogą zaskarżyć postanowienie sądu. W przyszłości należy zmienić ustawę lustracyjną tak, żeby każdy pomówiony - niezależnie od tego, czy jest osobą publiczną, czy nie - miał zagwarantowane prawo do lustracji.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.