Co jest w teczce Niezabitowskiej

Według akt z IPN rzeczniczka rządu Mazowieckiego w stanie wojennym przez rok spotykała się z oficerem SB i opowiadała o swoich kolegach. Instytut Pamięci Narodowej twierdzi, że akta są prawdziwe, Niezabitowska - że sfałszowane

Teczkę Małgorzaty Niezabitowskiej, rzeczniczki pierwszego niekomunistycznego premiera Tadeusza Mazowieckiego, oglądaliśmy w środę w IPN. To 50 stron kserokopii zrobionych z mikrofilmu: notatki oficera Służby Bezpieczeństwa z 12 rozmów w 1982 r. Jak twierdzi IPN, oryginał dokumentów został zniszczony. Jakość mikrofilmu jest bardzo zła, a układ chaotyczny. Archiwiści z IPN mówią, że nie jest to typowa teczka.

Niezabitowska jest pewna, że teczka została sfałszowana. Od soboty, kiedy ogłosiła na konferencji prasowej, że teczka istnieje, powtarza, że tylko dwa razy spotykała się z SB, gdy przesłuchiwano ją na początku stanu wojennego. Domaga się autolustracji.

W teczce Małgorzaty Niezabitowskiej nie ma typowego zobowiązania do współpracy. Niezabitowska nie dostawała pieniędzy. Nie ma meldunków przez nią napisanych. Są tylko relacje oficera SB - ppor. Roberta Grzelaka. Niezabitowska nie zdradza mu nic z konspiracyjnej działalności. Współpraca kończy się po roku z powodu jej nieprzydatności.

Teczka opowiada historię rozpracowania Niezabitowskiej. Zaczyna się ona w 1981 r. i jest elementem inwigilacji środowiska "Tygodnika Solidarność", gdzie była dziennikarką. Niezabitowską SB wytypowało jako kandydata na tajnego współpracownika. Dostała pseudonim "Stokrotka".

Z akt wynika, że wtedy zaczęto zaciskać wokół Niezabitowskiej pętlę: prześwietlono jej życie osobiste, SB zażądała z banku wyciągu z jej konta i zaplanowała jej rewizję po powrocie z Paryża.

Gdy zbliżał się stan wojenny, ppor. Grzelak zaproponował werbunek zamiast internowania. Zaplanował pierwszą rozmowę: "W zależności od rozwoju dialogu operacyjnego przewiduję możliwość wykorzystania części zebranych informacji o charakterze kompromitującym".

15 grudnia 1981 r. Grzelak zgarnął Niezabitowską z domu na przesłuchanie. Na Rakowieckiej spędziła 6,5 godz.

Niezabitowska - jak teraz twierdzi - pogubiła się w sytuacji: była sama, z małym dzieckiem i chorym ojcem.

Ppor. Grzelak zanotował: "Pozyskanie nastąpi na zasadzie poczucia obywatelskiej współodpowiedzialności za bezpieczeństwo i porządek publiczny w PRL".

Następnego dnia, 16 grudnia, kontynuowano przesłuchanie. Grzelak: "Wręczyła mi przygotowane w domu oświadczenie. Z treści oświadczenia wynika, iż gotowa jest do współpracy z nami. Brak jednoznacznego sformułowania o współpracy z SB wynika z jej jeszcze występujących zahamowań natury moralnej. Przyjęła ps. "Nowak"".

Co jeszcze podpisała?

Są cztery dokumenty podpisane przez Niezabitowską.

Klasyczna lojalka: "Zobowiązuję się do zaniechania wszelkiej działalności szkodliwej dla PRL, w szczególności do przestrzegania obowiązującego porządku prawnego"; Zobowiązanie, że nie powie nikomu o treści przesłuchań;

Zgoda na kolejne spotkanie; Dokument, który ppor. Grzelak uznał za formę zobowiązania do współpracy, który miała przynieść sama Niezabitowska. "Opowiadam się za koncepcją wyprowadzenia kraju z kryzysu reprezentowaną przez premiera Wojciecha Jaruzelskiego, za porozumieniem narodowym, a przeciwko konfrontacji i mogącej z niej wyniknąć wojny domowej. W miarę moich sił i możliwości będę się starała koncepcję tę wspierać, mając przede wszystkim na uwadze nadrzędne dobro narodu, jakim jest zapobieżenie rozlewowi krwi".

Ppor. Grzelak kontaktował się z Niezbitowską 12 razy, w tym raz przez telefon. Notatki z tych spotkań są krótkie. Najdłuższa jest relacja z 19 grudnia, w której agent "Nowak" charakteryzuje pracowników redakcji "Tygodnika Solidarność". Jak brzmi to w wersji SB?

B.: przebywa we Włoszech, pisze tam pracę naukową o historii Kościoła. Jako organizator pracy nie sprawdzał się. Cechował go brak konsekwencji w działaniu.

T.: starał się zachowywać linię postępowania zgodnie z orientacją prowałęsowską. Wykazywał dużą apodyktyczność, lansował autokratyczny styl zarządzania, bardzo często poza redakcją.

W.: reprezentował swoją osobą zupełnie odmienny styl zarządzania niż Mazowiecki. Bardzo koleżeński i uczynny, zawsze gotów każdego wysłuchać, konsolidował zespół redakcyjny.

J.: bardzo konfliktowa, wygryzła Falkowską ze stanowiska kierownika działu prawnego. Cechuje ją chorobliwa ambicja, jest w swoim postępowaniu bezwzględna.

J.: kierownik działu związkowego. Spokojny, niekonfliktowy, tzw. dobry fachowiec.

K.: sekretarz redakcji oceniany jako człowiek nieposiadający żadnych kwalifikacji do pracy w dziennikarstwie.

W maju 1982 r. "Nowak przekazał porucznikowi informację, że na początku kwietnia odbyło się spotkanie składu dziennikarskiego "TS" zorganizowane przez M. Wyrwicha i uczestniczyło w nim ok. 30 osób. Część uważa, że wszystko jest stracone, część, że może się jeszcze podźwignąć".

Na tej podstawie oficer sporządził groźnie brzmiący meldunek: "W mieszkaniu Wyrwicha odbyło się konspiracyjne spotkanie".

Ostatni zapis pochodzi z końca maja 1982 r. Nowak potwierdza, że część ludzi "TS" wybiera się do Darłówka, gdzie przebywał w ośrodku internowania Mazowiecki.

Współpraca kończy się w listopadzie 1982 r. Nie do końca wiadomo dlaczego. Grzelak pisze o Niezabitowskiej per TW, czyli tajny współpracownik: "Nie stwierdzono dekonspiracji TW oraz podwójnej gry. TW wykazywał szczerość, aczkolwiek odczuwalne były pewne opory moralne i strach przed zaszkodzeniem osobom, z którymi TW był bliżej związany. Odczuwalne również było dążenie TW do maksymalnego skracania czasu i ograniczania ilości spotkań. Z chwilą rozwiązania "Tygodnika Solidarność" Nowak utracił naturalne możliwości zdobywania informacji z tego terenu".

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.