Spóźniona odwaga Giertychów - komentarz Jarosława Kurskiego

Maciej Giertych, kiedyś członek rady konsultacyjnej przy gen. Jaruzelskim, wygłosił wczoraj w Parlamencie Europejskim pean na cześć gen. Franco. Sławił go za to, że uchronił katolicką Hiszpanię przed komunistyczną nawałą. Poprawiło to radykalnie nasz - i tak już znakomity - wizerunek w świecie.

Maciej Giertych lubi generałów, którzy biorą społeczeństwo za mordę. W grudniu 1981 r. chwalił Jaruzelskiego za to, że wprowadził stan wojenny. Maciej Giertych nie walczył z komunizmem, gdy panoszył się on w Polsce i połowie Europy. Walczy dziś, kiedy komunizmu nie ma. Pozazdrościć męstwa.

Także wczoraj jego syn Roman Giertych urządził dla mediów tanie przedstawienie, nakazując zdjąć ze ścian MEN portrety peerelowskich ministrów oświaty, w tym min. Adama Rapackiego.

Gdy komunizm w Polsce padał, Roman Giertych (rocznik 1971) robił właśnie maturę. Nie miał sposobności wykazać się męstwem w czasach, gdy za antykomunizm płaciło się wolnością. Antykomunistycznym męstwem wykazuje się dziś, gdy się to opłaca.

Nie bez powodu wspomniałem Adama Rapackiego, którego portret Giertych włożył do kosza i wysłał do IPN. Giertych, kontynuator tradycji endecji w jej skrajnej formie, ma prawo nie lubić Rapackiego. On to bowiem jako minister spraw zagranicznych PRL co najmniej dwukrotnie spotkał się w sekrecie ze szkolnym kolegę Janem Nowakiem- Jeziorańskim, wówczas dyrektorem znienawidzonej przez PRL i zwalczanej wszelkimi sposobami Rozgłośni Polskiej RWE. Była druga połowa lat 60. Rapacki uczulał Nowaka na naturę idącego do władzy moczaryzmu. Ta komunistyczno-endecka synteza doprowadzić miała wkrótce do haniebnej antysemickiej nagonki w marcu 1968. Tej rozprawie z Żydami emigracyjne Stronnictwo Narodowe głośno przyklaskiwało.

Giertychowie chcieliby widzieć historię Polski w czarno-białych kolorach, ale siebie zawsze po jasnej stronie. A to się nie da, choćbyście, panowie, nie wiem, ile teatralnych gestów jeszcze wykonali.

Copyright © Agora SA