Falstart kampanii wyborczej PiS?

Prawu i Sprawiedliwości grozi utrata państwowych pieniędzy potrzebnych na kampanię, bo... partyjni sztabowcy za wcześnie rozpoczęli kampanię

Na tegoroczne wybory PiS oszczędzał trzy lata: z samych subwencji państwowych dla partii uzbierał - wg naszych informacji - ponad 20 mln zł. Telewizyjna kampania promująca Lecha Kaczyńskiego jako kandydata na prezydenta ruszyła w weekend. Razem z kampanią parlamentarną ma kosztować prawie 30 mln - nie obejdzie się więc bez kredytów, które potem partia może spłacić z państwowych dotacji. A one są zagrożone.

W środę Państwowa Komisja Wyborcza wydała komunikat: "Partie polityczne nie mogą finansować telewizyjnych i radiowych audycji wyborczych przed zarządzeniem wyborów i utworzeniem komitetów wyborczych", co jeszcze nie nastąpiło.

- W tej chwili partie nie mogą legalnie wydawać na kampanie wyborcze nie tylko pieniędzy z subwencji, ale jakichkolwiek pieniędzy - tłumaczy Krzysztof Lorentz, ekspert Krajowego Biura Wyborczego.

Dysponentem wyborczych funduszy są wg przepisów nie partie, tylko komitety wyborcze, których nie można założyć, dopóki PKW nie ogłosi terminu wyborów. Po wyborach to komitety rozliczają się z wydatków.

- Zdumiewa mnie gorliwosć PKW - powiedział nam wczoraj Jarosław Kaczyński. - Mamy prawo do akcji promocyjnej własnych polityków i programu.

Prawnicy z PiS przygotowali wczoraj opinię, z której wynika, że "akcja promocyjna" to nie to samo co kampania wyborcza.

- Lech Kaczyński celowo mówi w telewizyjnym spocie: "Będę kandydował", a nie: "Kandyduję" - podkreślił w rozmowie z PAP rzecznik PiS Adam Bielan. - W sensie prawnym nie można więc mówić o kampanii.

Sęk w tym, że wczoraj w wywiadzie dla "Gazety" jeden z głównych twórców tej "akcji" Jacek Kurski sam określił ją jako kampanię wyborczą - rozpoczętą celowo wcześnie, by ubiec polityczną konkurencję.

Po naszej publikacji w partii zawrzało: Kurski był wczoraj wezwany przez szefów partii. Po rozmowie z nimi nie odbierał naszych telefonów.

Po wyborach komitety będą się musiały rozliczyć z pieniędzy. Jeśli PKW uzna że doszło do nieprawidłowości, może nawet odrzucić sprawozdanie i wstrzymać państwową dotację dla partii. - W jaki sposób PiS rozliczy się z prezydenckich spotów, ja nie mam pojęcia - mówi Krzysztof Lorentz.

Według zapowiedzi PiS w święta zobaczymy kolejne spoty z Lechem Kaczyńskim. Rzecznik PiS zapowiedział, że w przypadku nałożenia na partię kar finansowych Kaczyńscy będą dochodzili swego przed sądem.

Spotami PiS zainteresowała się Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Jej szefowa Danuta Waniek poprosiła prezesa TVP Jana Dworaka o wyjaśnienia.

Copyright © Agora SA