Kazimierz Marcinkiewicz (PiS), szef sejmowej komisji skarbu: Był to najlepszy minister skarbu w SLD-owskich rządach i nie tylko. Starał się działać przejrzyście. Przywrócił prywatyzację przez giełdę, co wyszło na dobre i giełdzie, i prywatyzacji - postrzeganej, niestety, jako rozkradanie majątku narodowego. Zdarzało mu się podejmować niepolityczne decyzje personalne, nie był partyjnym ministrem. Co nie znaczy, że nie ustrzegł się błędów.
A błędy to: prywatyzacja Zelmera, co prawda przez giełdę, ale spory pakiet akcji dostał inwestor finansowy. Obawiam się, że ten inwestor działa na zlecenie konkurencji Zelmera.
Prywatyzacja PGNiG - źle przygotowana. Wszystko trzeba zrobić na odwrót - to właśnie sieć przesyłowa powinna zostać w PGNiG, a reszta spółek wydzielona. To rozwiązanie, które forsuje prezes PGNiG Marek Kosowski, nie gwarantuje, że przesył gazu pozostanie w rękach polskiego państwa. Jego koncepcja jest dobra dla spółki, bo podnosi jej wartość, ale zła dla państwa polskiego.
Socha odpowiada za umowy społeczne w energetyce gwarantujące dziesięcioletnie zatrudnienie, co obniża poważnie konkurencyjność tych spółek. Ministrowi nie udało się też odpolitycznić energetyki i królują tam nadal działacze SLD, którzy nawet doprowadzili do wyrzucenia niechętnego im wiceministra skarbu.
- Każdy przypadek trzeba rozpatrywać osobno. Zdarza się, że inwestor branżowy chce kupić nie tyle firmę, ile rynek, na który chce wprowadzić swoje produkty. A rozwój naszej rodzimej firmy go nie interesuje. W sprawie PKO BP decyzja Sochy była słuszna, akcje poszły na giełdę, państwo zachowało pakiet kontrolny.
- Można zachować pakiet kontrolny dla skarbu państwa i wyjąć spółkę spod wpływów politycznych. Jednym ze sposobów jest zawarcie kontraktów menedżerskich, które uniezależniałyby członków zarządu od koniunktury politycznej. A pensje zarządu byłyby uzależnione od wyników firmy. Przestrzeganie przez skarb państwa ładu korporacyjnego jest najprostszym rozwiązaniem i bardzo skutecznym.
- Każda formuła ma swoje dobre i złe strony. Prywatyzacja PKO BP była przejrzysta, skarb państwa ma nad bankiem kontrolę. Dzięki temu mamy choć jeden polski bank, który nie będzie z założenia finansował projektów zagranicznych.
Przecież cały sektor bankowy jest w rękach kapitału zagranicznego. Siłą rzeczy niemiecki bank, który ma do wyboru kredyt dla polskiej firmy i kredyt dla niemieckiej firmy o jednakowym ryzyku, to wybierze niemiecką.
- To teoria. Praktyka jest taka, że banki są w rzeczywistości zarządzane przez centrale zagraniczne i polska specyfika, ocena realnego ryzyka na polskim rynku ich nie interesuje.
- Nie ma takich obaw. Mówimy tylko o tym, że polski bank i polscy menedżerowie lepiej będą wiedzieli, jak ocenić ryzyko danego przedsięwzięcia, i będą bardziej otwarci na współpracę z polskimi firmami. To, że firma jest państwowa, nie oznacza, że musi być źle zarządzana.
(