Jak można zarobić w Pomeranii, czyli sposób na ustawę kominową

Działająca w Gdańsku samorządowa Agencja Rozwoju Pomorza i jej spółka córka Pomerania od lat są przechowalnią polityków prawicy. Jeden z nich - prezes Pomeranii Maciej Łopiński, dziś rzecznik prezydenta RP, jako jednoosobowa firma zawarł z kierowaną przez siebie spółką umowę na usługi zarządzania

Główna działalność Agencji Rozwoju Pomorza to dystrybucja funduszy unijnych. Pomerania zarządza kilkudziesięcioma nieruchomościami samorządu województwa pomorskiego.

Maciej Łopiński kierował Pomeranią w latach 2002-2005. Gdy został ministrem, w grudniu ub.r., w oświadczeniu majątkowym napisał, że jako prezes zarobił w ub.r. 58 tys. zł.

Krótko przed objęciem funkcji prezesa Łopiński zarejestrował w urzędzie miasta działalność gospodarczą: firmę Doza. Jako Doza podpisał z Pomeranią umowę o "świadczeniu usług zarządzania". Za te usługi spółka zapłaciła mu w 2005 r. trzy razy tyle co za prezesowanie - czyli 168 tys. zł.

Minister wpisał tę kwotę w oświadczeniu majątkowym jako dochód z "działalności wykonywanej osobiście".

Jan Kozłowski (PO), marszałek województwa pomorskiego, zapewnił, że ani on, ani sejmik nic nie słyszeli o Dozie.

- Moralna ocena tej sytuacji jest oczywiście negatywna, co do oceny prawnej natychmiast zażądam opinii - zapewnił Kozłowski.

Kozłowski zażądał od Pomeranii umów z Dozą. Prawnik samorządowej spółki odmówił, dowodząc, że zarobki byłego prezesa nie są informacją publiczną. Mogłaby je ujawnić tylko osoba zainteresowana, czyli Łopiński.

Minister przerwał rozmowę natychmiast, gdy dowiedział się, że interesują nas jego płace w Pomeranii. Zapytaliśmy go więc na piśmie o jego wynagrodzenie i jak się ono miało do ustawy kominowej. Odpowiedział, że dochody osiągnięte na podstawie umowy "z 18 lutego 2003 r. zawartej pomiędzy GZ Pomerania SA w Gdańsku a Maciejem Łopińskim prowadzącym działalność gospodarczą jako osobą fizyczną polegającej na świadczeniu usług w zakresie zarządzania nie podlegały regulacjom z wskazanej ustawy" i podał podstawę prawną.

- Gdyby wszyscy prezesi spółek publicznych skorzystali z opowiedzianego przez was "patentu", to całą ustawę można by wyrzucić do kosza - mówi Krzysztof Tchórzewski, poseł PiS, w czasach AWS pomysłodawca ustawy kominowej. Nie powiedzieliśmy mu, o kim piszemy.

- Każdy prezes publicznej spółki mógłby zwiększać swoje zarobki, zawierając dodatkowe umowy z samym sobą. Jeśli ktoś wymyślił sposób na obejście ustawy kominowej, to ja natychmiast po waszej publikacji wniosę poprawkę do tej ustawy - deklaruje Tchórzewski, poseł PiS.

Kontrolę nad Pomeranią sprawował od 2002 r. prezes ARP Andrzej Liberadzki - decydował m.in. o składzie rady nadzorczej. Liberadzki już rok temu odmówił "Gazecie" ujawnienia zarobków Łopińskiego w Pomeranii, zasłonił się tajemnicą handlową. W tym tygodniu nie znalazł czasu na rozmowę z nami.

Liberadzki i Łopiński w latach '80 byli dziennikarzami podziemnej "Solidarności", wspólnie napisali wtedy najlepszą chyba książkę o tych czasach "Konspira". Potem - od 1991 roku - obaj pracowali w Prasie Bałtyckiej: Łopiński jako wiceprezes tej spółki, Liberadzki jako redaktor naczelny wydawanego przez nią "Dziennika Bałtyckiego". Obaj odeszli w wyniku konfliktu z właścicielem, niemiecką spółką Passauer Neue Presse o artykuły o rzekomych kontaktach Aleksandra Kwaśniewskiego z rosyjskim szpiegiem Ałganowem.

Za rządów Buzka Liberadzki był doradcą premiera. Wiceprezesem agencji jest Przemysław Marchlewicz (PiS), były wicemarszałek województwa pomorskiego.

W radzie nadzorczej Pomeranii wciąż zasiada natomiast Jacek Rybicki, były szef rady politycznej AWS.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.