Koalicja jest, większości nie ma

Od wczoraj rząd Kazimierza Marcinkiewicza miał mieć w Sejmie większość. PiS z Samoobroną (razem 211 głosów) czekały w napięciu na decyzję ludowców (25 posłów). Kilkugodzinne posiedzenie Rady Naczelnej PSL, a potem konferencja Waldemara Pawlaka. - Do koalicji nie wchodzimy - ogłosił.

W Sejmie zaskoczenie. - Nie słyszałem o żadnym działaczu PiS ani Samoobrony, który by wątpił, że do końca tygodnia większość powstanie - przyznał "Gazecie" Ryszard Czarnecki z Samoobrony. Zaskoczony jak inni.

Wciąż liczył, że ludowcy blefują, licytują, podbijają stawkę. - Też mam taką nadzieję. Każdy ma prawo targować się do ostatniej chwili - zgadzał się Artur Zawisza z PiS.

O co miałby się targować PSL? - O stanowisko wicepremiera dla Pawlaka, o utrzymanie wpływów w agencjach rolnych... To niektóre z wyliczanych w sejmowych kuluarach powodów "nie" ludowców. Jeszcze w trakcie negocjacji skarżyli się przecież, że PiS wyrzuca ich ludzi z agencji, że Lepper ma być wicepremierem, a Pawlak nie...

- Najważniejsze jest chyba to, że ludowcy nie mają za grosz zaufania do Kaczyńskiego. Boją się, że PiS potrzebuje większości, by dotrwać bez sondażowych porażek do jesieni. A wtedy ogłosi "wybory" - streszczał korytarzowe rozmowy z PSL-owcami jeden z polityków koalicji.

Ludowcy wyborów się boją, bo z takim jak dziś poparciem do Sejmu nie wrócą. Uważają, że łatwiej ich unikną, jeśli PiS tkwił będzie w słabym rządzie z Lepperem. I tracił popularność. To kolejny z możliwych motywów ich wczorajszej decyzji.

Na konferencji prasowej Pawlak użył innych argumentów. Zapewniał, że nie mógł się podpisać pod "szkodliwym dla ludzi i kraju" programem PiS i Samoobrony. Dlaczego szkodliwym? Wymienił m.in. projekty podwyżki akcyzy na olej opałowy i na gaz płynny...

Wkrótce do Sejmu zjeżdżać zaczęli liderzy PiS: Jarosław Kaczyński, premier Kazimierz Marcinkiewicz, marszałek Marek Jurek, ministrowie Zbigniew Ziobro i Zbigniew Wassermann... Zebrał się Komitet Polityczny partii. Znów napięcie - PiS wezwie do wyborów czy podtrzyma współpracę z Lepperem? Władze radziły krótko. PiS-owska czołówka rozeszła się szybko, unikając dziennikarzy. Ci dostali SMS-y: "Serdecznie zapraszamy na podpisanie umowy koalicyjnej PiS, Samoobrony i Koła Samorządowego LPR. Dzisiaj o godz. 17".

Stało się jasne - koalicja będzie, ale mniejszościowa. Koło Samorządowe LPR, zwane grupą Bogusława Kowalskiego, to zaledwie pięć mandatów. Dołączyło do nich dwóch byłych posłów Ligi: Zygmunt Wrzodak i Marian Daszyk. Razem siedem. Do tego dwóch tradycyjnie prorządowych posłów Mniejszości Niemieckiej. Razem 220 głosów. Do większości brakuje 11.

Gdzie ich szukać? Na wspólnej konferencji prasowej Kaczyński z Lepperem ogłosili: koalicja wciąż jest otwarta. - Oczekujemy dojrzewania tych wszystkich, którzy dziś z niezrozumiałych względów nie chcieli do niej wejść - mówił Kaczyński.

Odebrano to jako zachętę dla PSL. Inną było odłożenie zmian w rządzie do 5 maja. - Dajemy ludwcom czas do namysłu - mówi polityk Samoobrony.

Ale Kaczyński dodaje, że mogą liczyć w rządzie"na trochę więcej, a nie bardzo dużo więcej". To z kolei brzmi jak "nie" dla wicepremiera Pawlaka.

Jest też zachęta dla wahających się LPR-owców. Obecny na konferencji Kowalski powtórzył, że jest dla nich miejsce na samorządowych listach PiS.

- Wkrótce do pana Kowalskiego będziemy mówić "ministrze" - dodał Kaczyński.

Dziennikarze dociskali Leppera. Dlaczego zdecydował się na koalicję, skoro powtarzał: "Większość, albo wybory". Czarnecki w rozmowie z "Gazetą" odpowiedział: - Wyborów się nie boimy. Ale ważne jest dla nas "przekroczenie Rubikonu". Pokazanie wyborcom, że Samoobrona nie jest wieczną opozycją, warto na nią oddać głos, bo potrafi rządzić.

Copyright © Agora SA