Prokuratura bada billboardy PZU

Warszawska prokuratura wszczęła śledztwo w związku z aferą billboardową. Formalnie w sprawie niegospodarności w PZU. Prokurator krajowy: - Mogło dojść do niszczenia dokumentów

- Zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa karalnej niegospodarności - ogłosił wczoraj w południe rzecznik warszawskiej prokuratury Maciej Kujawski. Na szczegółowe pytania dziennikarzy odpowiadał: - Prokuratura ma w tej chwili więcej pytań niż odpowiedzi.

Po południu min. sprawiedliwości Zbigniew Ziobro też zachował wstrzemięźliwość. - Po przesłuchaniu jednego świadka są poważne podstawy, by wszcząć śledztwo, w żadnym razie nie przesądzam, że doszło do przestępstwa - mówił.

Aferę billboardową wywołał poseł PiS Jacek Kurski, który w ubiegłą środę złożył w Prokuraturze Krajowej doniesienie o finansowaniu przez PZU kampanii wyborczej Donalda Tuska. Mechanizm przestępstwa - według Kurskiego - polegać miał na tym, że PZU wykupione na kampanię reklamową "Stop wariatom drogowym" billboardy po wycofaniu się z niej sprzedało za 3 proc. wartości PO. Pośrednikiem miała być agencja prowadzona przez syna b. polityka PO Andrzeja Olechowskiego. Natychmiast zaprzeczali istnieniu takiej transakcji i pracownicy PZU, i agencje reklamowe.

Jak napisaliśmy w piątek, jednym ze świadków, na którego powołał się Kurski, jest Włodzimierz Soiński, b. pracownik PZU (był koordynatorem ds. bezpieczeństwa w tej spółce).

Soiński zeznaje

Wczoraj Soińskiego przesłuchał prokurator. Mamy rozbieżne relacje na temat wagi jego zeznań. Według niektórych źródeł są one ogólnikowe, choć Soiński uprzedzony o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania potwierdza, że afera billboardowa była i w PZU wiedziała o niej grupa osób.

Według innych źródeł wymienia on kolejne osoby, które mogą potwierdzić jego wersję, którą przedstawił też Kurski. Trop prowadzi do dyrektor biura prawnego w PZU, przez którą przechodziły umowy między PZU a firmami zewnętrznymi. Jeszcze nie została przesłuchana, bo przebywa za granicą. Sam Soiński przekazał przez pośrednika, że nie godzi się na rozmowę z "Gazetą".

Soiński już kilka miesięcy temu zgłaszał się do szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego i szefa klubu PiS Przemysława Gosiewskiego, twierdząc, że ma informacje dotyczące działania na szkodę PZU przez jej ówczesnego prezesa Cezarego Stypułkowskiego. "Gazeta" pisała wówczas, że politycy PiS wysłali go do prokuratury. Nic nie wskazuje na to, żeby do niej dotarł.

Jak się okazuje, w tym samym czasie o swoich podejrzeniach co do kampanii billboardowej PO Jacek Kurski mówił na posiedzeniu Rady Politycznej PiS. Opisał to "Najwyższy Czas". Dziennikarze pytali wczoraj min. Ziobrę, dlaczego wówczas nie zareagował. - Nie byłem wtedy obecny, tę informację znam z TVN, ona mnie zaskoczyła - odpowiedział Ziobro.

Ziobro demonstruje niszczarkę

Ziobro na konferencji za pomocą niszczarki do papieru zademonstrował, jak szybko niszczy się dokumenty. - Czy pan sugeruje, że w sprawie afery billboardowej były niszczone? - pytali dziennikarze. - Nie, tylko jak łatwo jest to zrobić - odparł Ziobro.

Ale godzinę później prok. krajowy Janusz Kaczmarek ujawnił w TVN 24: - W drodze do studia dostałem operacyjną informację, że dokumenty w PZU były niszczone.

Źródła ani rodzaju tych informacji nie ujawnił.

Prokuratura uszczelniła wczoraj informacje ze śledztwa. Do wieczora trwała tam analiza dokumentów przejętych w środę przez CBŚ w PZU i w agencjach reklamowych. - Czy coś wskazuje na to, że nie są kompletne? - Nie - usłyszeliśmy.

Na dziś wezwani są kolejni świadkowie.

Copyright © Agora SA