Wicebaron SLD rządzi w Enerdze

Jak Ministerstwo Skarbu odpolitycznia państwową energetykę i walczy z kolesiostwem? Wicebaron pomorskiego SLD Aleksander Żubrys zostaje członkiem zarządu koncernu Energa. Wybiera go rada kierowana przez przyjaciela i partyjnego kolegę

Pracę w państwowym gigancie energetycznym straciło od stycznia trzech wiceprezesów. Najpierw - po publikacjach "Gazety" - wyleciał Piotr Szynalski znany z tego, że dał pracę w energetyce swojej żonie (posłance SLD Renacie Szynalskiej), teściowej, kuzynowi i rzeszy partyjnych kolegów.

Przed tygodniem rada nadzorcza pozbyła się jeszcze Stanisława Kubackiego i Piotra Siennickiego.

- Wiceprezesi nie chcieli zgodzić się na proponowane warunki pracy, więc zostali zwolnieni - mówi krótko Mieczysław Wrocławski, rzecznik prasowy Energi.

Nieoficjalnie "Gazeta" ustaliła, że obaj odmówili podpisania z koncernem nowych kontraktów, bo te pozbawiały ich dotychczasowych przywilejów wynikających z wywalczonej przez energetyczną "S" umowy społecznej: dziesięciu lat pracy i stałej płacy oraz ponadmilionowych odpraw w wypadku zwolnienia.

- Wiceprezesi woleli zostać zwolnieni teraz, bo mają nadzieję, że sąd nakaże koncernowi wypłacenie im milionów gwarantowanych przez stare umowy - twierdzi nasz informator z centrali koncernu.

Po zwolnieniu wiceprezesów w zarządzie został tylko prezes Waldemar Bartelik.

- Do funkcjonowania firmy konieczne było powołanie co najmniej jeszcze jednego członka zarządu - informuje rzecznik Wrocławski. - Rada nadzorcza wskazała na Aleksandra Żubrysa.

Radzie przewodniczy Henryk Wojciechowski - były szef PZPR w gdańskim Unimorze, za czasów koalicji SLD-PSL wojewoda gdański, potem szef klubu SLD w sejmiku pomorskim, teraz szef NFZ w Gdańsku. Prywatnie - kolega Żubrysa.

Wczoraj przewodnicząca pomorskiego SLD Małgorzata Ostrowska (była wiceminister skarbu) tłumaczyła, że Wojciechowski musiał wybrać jej partyjnego zastępcę. - Nie było nikogo innego o odpowiednich kwalifikacjach - stwierdziła.

Żubrys jest magistrem ekonomii. Pracował już raz na stanowisku kierowniczym. W 1997 roku, szefując publicznej bibliotece w Gdańsku, założył przy niej Telewizję Bałtyk. Kupił do niej sprzęt od upadającej firmy Janusza Leksztonia - Elgazu. Zapłacił zobowiązaniem do spłaty długów Leksztonia wobec ZUS. Interes zakończył się klęską - biblioteka została z czteromilionowym zadłużeniem wobec ZUS, a Żubrys musiał odejść. Zajął się architekturą - jeszcze kilka miesięcy temu pobierał pensję z Fundacji Rewaloryzacji Zabytków Gdańska, której jest założycielem. Fundacja znana była przez lata ze zbierania pieniędzy na renowację Baszty pod Zrębem. Zabytek do dziś nie został odnowiony.

Lepsze są kwalifikacje partyjne Żubrysa: był członkiem PZPR, potem przewodniczącym Sojuszu w Gdańsku, teraz jest szefem klubu SLD gdańskiej rady miejskiej i wiceprzewodniczącym partii na Pomorzu.

- Na czas pracy w Enerdze dałam mu "urlop z partii" - mówi Ostrowska. Wicebaron nie musi chodzić na partyjne nasiadówki.

Marzec wbity w ziemię, Żubrys na wierzchu

W ubiegłym tygodniu Marek Belka zdymisjonował odpowiadającego za energetykę wiceministra skarbu Dariusza Marca. To on próbował usunąć Żubrysa z rady nadzorczej Energi. Ostro sprzeciwił się Krzysztof Janik i kilku innych prominentnych polityków SLD. Marzec został zmuszony do przywrócenia Żubrysa. "Wbili mnie w ziemię" - relacjonował "Gazecie" swą rozmowę z liderami SLD.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.