Skroją Sejm pod małe partie? - cd.

- Nie zmienia się ordynacji tuż przed wyborami, nawet jeżeli reguły gry są dla kogoś niezbyt wygodne - apelował wczoraj marszałek Sejmu Włodzimierz Cimoszewicz. Ale czy SLD i PSL go posłuchają?

W poniedziałek poseł PSL Eugeniusz Kłopotek zaproponował zmianę sposobu przeliczania głosów w wyborach na mandaty w Sejmie tak, by skorzystały dołujące w sondażach partie, w tym PSL i SLD. Umożliwia to tzw. metoda St. Lague, która wzmacnia małe partie. Dziś obowiązuje tzw. metoda d'Hondta, która premiuje duże ugrupowania (czyli według sondaży PO i PiS).

Specjalna podkomisja, która pracuje nad ordynacją wyborczą, propozycję przyjęła głosami trójki posłów SLD przeciw dwóm głosom PiS i PO (sam Kłopotek nie jest członkiem podkomisji, więc nie głosował).

Wczoraj podkomisja oficjalnie zakończyła pracę. Sprawozdanie ma być gotowe do poniedziałku, potem projekt trafi do komisji ustawodawczej.

Szef podkomisji Stanisław Rydzoń z SLD upiera się, że poprawka Kłopotka to tylko "poprawka organizacyjno-techniczna". Dlatego sądzi, że powinna być przyjęta przez Sejm w szybkim trybie razem z pakietem "organizacyjno-technicznych" poprawek do ordynacji, które zgłosiła Państwowa Komisja Wyborcza.

Te ostatnie poprawki Sejm musi przyjąć, żeby połączyć wybory prezydenckie i referendum w sprawie unijnej konstytucji. Dziś byłoby to trudne, choćby dlatego, że w obu głosowaniach różnią się godziny otwarcia lokali wyborczych. Stąd w parlamencie szybki tryb prac nad poprawkami PKW.

Nie wszystkie pomysły podkomisja Rydzonia chce przyjmować tak spiesznie - np. propozycja wprowadzenia jednomandatowych okręgów w wyborach do Senatu byłaby rozpatrywana zwykłym trybem.

Poseł Rydzoń przyznaje, że Biuro Legislacyjne Sejmu ma poważne wątpliwości, czy Kłopotek w ogóle mógł zgłosić swoją poprawkę - bo tak daleko odchodzi od sedna reszty zapisów projektu. Ale się tym nie przejmuje: - Posłowie przegłosowali, St. Lague jest w projekcie, poczekajmy, co zrobi komisja ustawodawcza.

Przejmuje się za to opozycja. - To nie zmiana techniczna, ale czysto polityczna poprawka o daleko idących konsekwencjach - mówi Wojciech Szarama z PiS.

Rzeczywiście. Zmiana metody przeliczania głosów na mandaty może wpłynąć na to, czy PO i PiS będą w stanie stworzyć koalicję rządową bez pomocy innych partii. W 2001 r. taki problem miała koalicja SLD-UP - zabrakło jej 25 mandatów i musiała dobrać trzeciego koalicjanta - PSL. Gdyby wtedy mandaty liczono obowiązującą dziś metodą d'Hondta, SLD-UP miałaby szansę na większość. Dlatego SLD wprowadziła nową metodę w 2002 r.

Dziś SLD też miałoby szansę zmienić ordynację - bo chociaż słabo wypada w sondażach, wciąż ma w Sejmie większość. Czy z niej skorzysta? - Zawsze mówiłem, że ustalanie wyniku wyborczego przy zielonym stoliku jest nieuczciwe. Mam nadzieję, że przekonam niezdecydowanych kolegów. W poniedziałek na spotkaniu klubu SLD zdecydowało, że nie jesteśmy zainteresowani taką zmianą - zapewnia poseł SLD Witold Gintowt-Dziewałtowski.

Copyright © Agora SA