Polityczne wybory do Rady Radiofonii i Telewizji

Koalicja SLD-SdPl-PSL wybrała w piątek do KRRiT dwóch nowych członków. Oznacza to pogłębienie dominacji lewicy w Radzie. Prawica jest oburzona

W piątek Sejm w drugim podejściu wybrał następców Juliusza Brauna i Jarosława Sellina, którym w kwietniu skończyła się kadencja. Brauna zastąpi kandydat SLD Andrzej Kneifel, który od sześciu lat pracuje w TVP, a od 2001 r. jest wicedyrektorem TVP3. Na miejsce Sellina Sejm powołał kandydata PSL prof. Andrzeja Zielińskiego, b. ministra łączności w rządach SLD-PSL w pierwszej połowie lat 90.

Od teraz KRRiT jest już całkowicie zdominowana przez lewicę: w dziewięcioosobowej Radzie ma ona sześć głosów, a w koalicji z PSL - aż siedem. To pozwala jej przeforsować każdą decyzję.

Niemal do ostatniej chwili politycy próbowali formować różne koalicje wokół kandydatów. I lewica, i prawica zabiegały o głosy PSL. Ludowcy wybrali SLD i SdPl. Dlaczego? Wyjaśnił to szczerze Eugeniusz Kłopotek (PSL): "Umówiliśmy się z SdPl, niestety, także przy wsparciu SLD, bo z prawicą nie szło się porozumieć. To była jedyna szansa, żeby nasz kandydat prof. Adrzej Zieliński został wybrany do KRRiT. Nie mieliśmy wyjścia".

W zamian za poparcie dla Zielińskiego PSL poparło kandydata SLD i SdPl Andrzeja Kneifla, wicedyrektora TVP3.

Opozycja, widząc zdradę ludowców, usiłowała nie dopuścić do wyborów nowych członków rady i zbojkotowała pierwsze głosowanie. Nie udało jej się to, a efekt był taki, że kandydat PO Mirosław Chojecki dostał zaledwie cztery głosy! W drugim głosowaniu opozycja wzięła już udział, ale wyboru prof. Zielińskiego nie zablokowała.

Marek Jurek (PiS), b. członek KRRiT, podkreśla, że nowych członków Rady wybrała ta sama większość, która do tej pory odpowiadała za jej politykę. - Politykę, która wygenerowała m.in. Roberta Kwiatkowskiego i broniła przez lata tego układu w TVP, układu de facto cenzury wobec dziennikarzy, ograniczania wolności wypowiedzi, degradacji kultury narodowej - zarzuca Jurek.

Według wicemarszałka Sejmu Tomasza Nałęcza (SdPl) prawica, kontestując ten wynik głosowania, daje dowód na to, że nie rozumie mechanizmów parlamentarnych. - Ile razy prawa strona sali z PSL-em coś przegłosuje, to wszystko jest w porządku. Ilekroć lewa strona coś ze Stronnictwem przegłosuje, to zdrada - podkreśla Nałęcz.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.