Na razie można oddelegować na stanowiska urzędnicze w urzędach tylko osoby o specjalnych kwalifikacjach - np. funkcjonariuszy policji, wywiadu, sędziów. Przyjęta wczoraj przez rząd ustawa pozwoli przenosić z urzędu do urzędu również samorządowców i osoby z NIK. Jeśli projekt przejdzie przez Sejm, szefowie urzędów będą mogli po prostu dogadać się, kogo przenieść np. z urzędu miasta do ministerstwa.
Posłowie opozycji mówią dosadnie: - Rząd chce przeprowadzić ustawę, która pozwoli na przenoszenie do rządu ludzi z urzędu miasta Warszawy i b. współpracowników Lecha Kaczyńskiego z NIK poza jawnym, otwartym dla wszystkich i konkurencyjnym naborem.
Rząd uzasadnia, że chodzi o "racjonalną i elastyczną politykę kadrową w administracji publicznej".
Ale w zeszły czwartek Rada Służby Cywilnej, czyli naukowcy i reprezentanci wszystkich partii, skrytykowała (z wyjątkiem dwóch posłów PiS) pomysł rządu. Zwróciła uwagę, że wprowadzanie kolejnych wyjątków narusza spójność systemu służby cywilnej i regułę obsadzania wyższych stanowisk w urzędach tylko w drodze konkursów. A dowolność przenoszenia urzędników odbiera szefowi służby cywilnej możliwość zarządzania kadrami.
Wśród urzędników coraz częściej słychać obawy, że rząd chce wyczyścić urzędy i wprowadzić zaufanych ludzi PiS. Koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann mówił w poniedziałek w Radiu Maryja, że problemem dla rządu są urzędnicy po poprzedniej ekipie, których nie można zwolnić, bo zostali mianowani. Wskazał, że sposobem na pozbycie się ich jest nowelizowanie ustaw.