Nie ma koalicji? To nie ma KRRiT

PiS opóźnia powołanie nowej Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Boi się poprzeć kandydatów LPR i Samoobrony, bo nie jest pewne, czy zawrze koalicję z tymi partiami

Antoni Mężydło (PiS), poseł sprawozdawca noweli ustawy o RTV, przyznaje: - Tak, dziś wybór nowej KRRiT zależy od sytuacji politycznej w Sejmie.

Adam Bielan, rzecznik PiS, mówi "Gazecie", że istnieje zagrożenie, że i na tym posiedzeniu Sejm nie zajmie się wyborem nowych członków: - Bo parlament nie do końca pracuje normalnie. Jak Sejm przyjmie budżet, to sytuacja się uspokoi.

PiS od tygodnia straszy LPR, Samoobronę i PSL przyspieszonymi wyborami, jeśli parlament nie przyjmie budżetu do 1 lutego. Nadal nie wiadomo, z kim PiS utworzy koalicję.

Tak tę rozgrywkę tłumaczy "Gazecie" jeden z posłów PiS: - Jeśli powstanie koalicja z LPR i Samoobroną, to będziemy musieli dotrzymać obietnicy i w zamian za pomoc przy przepchnięciu ustawy medialnej odstąpić tym partiom dwa sejmowe miejsca w KRRiT. A to ważna decyzja, bo to wybór na kolejne sześć lat. Jeśli będzie koalicja z PO, to nie ma mowy, by do Krajowej Rady weszli ludzie Leppera i Giertycha. A jeśli będą nowe wybory, to PiS w nowym Sejmie będzie tak silny, że nie będzie musiał się z nikim dzielić wpływami w Radzie, czyli w mediach publicznych.

Przypomnijmy, że PiS w pośpiechu, jakiego nie pamiętają najstarsi stażem posłowie, przy głośnych protestach opozycji, że łamany jest regulamin i parlamentarne zwyczaje, w ostatnich dniach ub. roku przepchnął przez parlament projekt ustawy o RTV.

Chodziło o szybkie odwołanie starej, zdominowanej przez lewicę KRRiT. Politycy PiS twierdzili, że stara Rada mogłaby jeszcze wymienić rady nadzorcze mediów publicznych i zablokować w ten sposób na trzy lata możliwości wymiany władz tych mediów. Swój cel partia Kaczyńskich osiągnęła. Ustawa weszła w życie 1 stycznia. Stara Rada przestała istnieć.

W to arcyszybkie stanowienie prawa zaangażował się nawet prezydent Lech Kaczyński i już po jednym dniu lektury złożył podpis pod ustawą.

Choć ustawa przewidywała, że nowych pięciu członków prezydent, Sejm i Senat powołają "niezwłocznie", nie zrobili tego do tej pory. Jeszcze dwa tygodnie temu marszałek Sejmu Marek Jurek (PiS) zapewniał, że "nieprzekraczalnym terminem jest termin styczniowy, mamy dwa posiedzenia w styczniu, na jednym z nich, mam nadzieję, że wybierzemy członków Rady".

Sejm wybiera dwóch z nich - PiS obiecał te miejsca Samoobronie i LPR. Sam PiS liczy na jedno miejsce z puli Senatu i dwa z puli prezydenta. W ten sposób zapewni sobie większość w nowej KRRiT. I po jej wybraniu kontrolę nad mediami publicznymi.

Tymczasem Rady nie ma już trzy tygodnie, choć jej istnienie przewiduje konstytucja. - Źle to wygląda - przyznaje konstytucjonalista prof. Piotr Winczorek. I mówi, że odpowiedzialność za zapewnienie ciągłości władzy państwowej w takiej sytuacji spada na wszystkie trzy organa: prezydenta, Sejm i Senat. Czy mogą ponieść za to jakąś odpowiedzialność? - Parlament nie - mówi konstytucjonalista - ale prezydenta może ktoś kiedyś zechcieć postawić za to przed Trybunałem Stanu.

Rzecznik prezydenta Maciej Łopiński powiedział "Gazecie": - Nie sądzę, by została naruszona konstytucyjna zasada ciągłości władzy państwowej. Nie wiem, dlaczego parlament nie powołał do tej pory swoich członków. Prezydent wstrzymywał się do tej pory z powołaniem swoich członków do czasu, aż zrobi to parlament.

Rzecznik praw obywatelskich prof. Andrzej Zoll zastanawia się nad zaskarżeniem ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Wprawdzie wyrok zapadłby za jakiś czas i nie zmieniłby obecnej sytuacji, ale - jak powiedział Zoll w Radiu TOK FM - miałoby to znaczenie na przyszłość.

Wieczorem konwent seniorów zdecydował o dopisaniu wyboru członków KRRiT do porządku zaczynającego się dziś posiedzenia Sejmu. Głosowanie mogłoby się odbyć w czwartek lub w piątek. Czyli po decyzjach w sprawie budżetu.

Kogo PiS dopuści do KRRiT?
Copyright © Agora SA