O Schreiberze głośno zrobiło się dwa lata temu, bo na sesji bydgoskiej rady miasta spoliczkował Andrzeja Kaszubowskiego, komendanta straży miejskiej. Po tym incydencie przestał być wiceprezesem wojewódzkiego PiS i dorobił się pseudonimu "Bokser". Jego pozycja w partii jednak nie osłabła - dostał trzecie miejsce na bydgoskiej liście do Sejmu. Z kandydowania zrezygnował, kiedy dziennikarze ujawnili, że w ramach swojej kampanii wyborczej powiesił nielegalnie tysiąc plakatów -zaproszeń na IV-ligowy mecz piłki nożnej.
Tydzień temu premier Kazimierz Marcinkiewicz, dobry znajomy Schreibera jeszcze z czasów ZChN, powołał go na wiceministra sportu. - Od lat jest też zapalonym szachistą, a kiedyś prezesował nawet w klubie sportowym w Bydgoszczy. To powinno wystarczyć - tak nominację tłumaczy poseł Tomasz Markowski, szef PiS w kujawsko-pomorskim.
- A wybryki z przeszłości?
- Zmiana klimatu z bydgoskiego na warszawski pozwoli mu się odnaleźć.
Na "odnalezienie się" ministra liczą też władze bydgoskiej spółdzielni mieszkaniowej Nad Wisłą. Schreiber od wielu miesięcy nie płaci im czynszu za 60-metrowe, trzypokojowe mieszkanie w bloku na osiedlu Fordon.
Dotarliśmy do dokumentów, z których wynika, że w ubiegłym roku dług przekroczył już 5 tys. zł. To znaczy, że nie regulował opłat przynajmniej przez 10 miesięcy. Miał z czego płacić - jest bydgoskim radnym miejskim i dostaje 2 tys. zł diety miesięcznie. Władze spółdzielni wielokrotnie monitowały dłużnika, ale bez skutku. W końcu ich cierpliwość się wyczerpała i sprawa trafiła do sądu. Spółdzielnia uzyskała sądowy nakaz zapłaty.
- Potwierdzam, że jest taki nakaz - mówi Zenon Kleczkowski, prezes spółdzielni. Nie chce ujawnić kwot. - Obowiązuje mnie ustawa o ochronie danych osobowych - mówi.
- Mogliśmy iść do komornika, ale się wstrzymaliśmy z egzekucją - opowiada anonimowo pracownik spółdzielczej administracji. - Schreiber to nie jest zwykły lokator. Z władzą się nie zadziera. Poza tym łudziliśmy się, że w końcu nabierze rozumu i oszczędzi sobie wstydu.
Nadzieja okazała się płonna. Schreiber - po niekorzystnym dla siebie orzeczeniu sądu - podpisał wprawdzie ze spółdzielnią ugodę i obiecał, że będzie spłacał dług w ratach, jednak nie dotrzymał zobowiązania. Zwrócił tylko małą część należności.
- Teraz, jak jest w rządzie, to już chyba zapłaci - mówi z nadzieją nasz informator. - Przez sam wstyd, żeby się premier Marcinkiewicz nie dowiedział.
Wstyd jest posłowi Markowskiemu. - Nic nie wiem o kłopotach finansowych pana ministra - mówi. - Teraz, kiedy dostaje niemałą rządową pensję, pewnie ureguluje stare należności.
Chcieliśmy zapytać o to samego Schreibera. Jednak dostępu do niego bronią sekretarki. Nie udało się też uzyskać komentarza od ministra sportu Tomasza Lipca. Jego rzecznik prasowy oświadczył : - Minister jest ostatnią osobą, która może komentować tą historię.