Obyczajowa cenzura w pismach dla nastolatków

Koniec golizny, przemocy i wulgaryzmów w gazetach, które mogłyby wpaść w ręce dzieci i młodzieży - zapowiada PiS. Wpisał do paktu stabilizacyjnego projekt ustawy o ochronie małoletnich przed szkodliwymi treściami. Część mediów już szykuje się do wojny

Na razie mowa jest o grzywnach

Pakt stabilizacyjny precyzuje, że ustawa wprowadzi bezwzględny zakaz zamieszczania w prasie dla dzieci i młodzieży "przemocy, scen wulgarnych i obscenicznych". Nie ma już jednak słowa o tym, kto i jak określi, co jest wulgarne i obsceniczne, a co nie.

Zakaz obejmie nie tylko tytuły bezpośrednio kierowane do dzieci i nastolatków. Także wszystkie gazety, które drukują pojedyncze artykuły dla młodego odbiorcy. "Ustalenie, czy dana prasa jest kierowana do dzieci i młodzieży, nie jest trudne. Część prasy wprost wskazuje tę grupę jako swoich odbiorców, w pozostałym zakresie wystarczająca jest analiza podejmowanej tematyki i prezentowanych materiałów" - czytamy w pakcie. Karą za łamanie tego zakazu mają być grzywny.

Trochę więcej o planowanej ustawie opowiada nam poseł PiS Tadeusz Cymański.

Czy projekt już istnieje? - Tak i nie. Oprzemy się na projekcie obywatelskim złożonym w parlamencie poprzedniej kadencji. To wielki dorobek opierający się na europejskich doświadczeniach związanych choćby z oznaczaniem pism, programów czy gier komputerowych, które stanowią zagrożenie dla dzieci - mówi poseł PiS.

Cymański przekonuje, że nowa ustawa wzmocni prawo prasowe i ustawę o radiofonii i telewizji. - Do tej pory mieliśmy tylko kuriozalne sprawy sądowe z nadawcami, które najczęściej kończyły się ugodami. A przecież obserwujemy w młodych ludziach spadek wrażliwości, przecież wydrenowanie z emocji jest faktem - tłumaczy poseł.

Ustawie będą musiały podporządkować się pisma adresowane do nastolatków. - Bo weźmy na przykład pismo, w którym dwunastoletnia dziewczynka znajdzie kawałek o tym, że idąc na imprezę, powinna wziąć ze sobą stringi z falbankami, bo nigdy nie wiadomo, jaka przygoda ją czeka. I ona pyta o te stringi, i o tę przygodę. No niech pani to wytłumaczy dziecku! - oburza się poseł.

Liderem wśród pism dla nastolatków jest niemiecki Bauer (właściciel takich tytułów, jak: "Bravo", "Filipinka", "Fun Club", "Twist").

- Na razie nie możemy się do tego ustosunkować, bo nie wiemy, jak zakazane treści będą definiowane - mówi Jerzy Szulwic, członek zarządu Bauera.

Kaganiec na tabloidy

Zapytaliśmy, czy w ustawie znajdzie się definicja obscenizmów, wulgaryzmów i przemocy. I kto będzie decydował, jakie treści zostaną objęte zakazem.

- Już w poprzednich latach byliśmy obśmiewani za próby zdefiniowania np. pornografii. No bo jak trzy panie z panem na ekranie..., to i pani, i ja wiemy, że to pornografia. No, ale zawsze znajdzie się jakiś nadawca albo nawet jakiś sąd, który będzie dowodził czego innego. Jeszcze trudniej byłoby ze zdefiniowaniem scen obscenicznych. Mimo wszystko nie możemy się poddawać. I chciałbym podkreślić, że to nie ma nic wspólnego ani z cenzurą, ani z ograniczaniem wolności - przekonuje Cymański.

Ograniczenia obejmą wszystkie gazety, które zawierają treści kierowane do młodzieży.

Więc co z tabloidami takimi jak "Fakt" albo "Super Express"? Tam zdarza się i przemoc, i nagość, a dla młodzieży też się coś znajdzie. - Dla tabloidów to może być ciężkie doświadczenie. Takie numery jak zdjęcia zwłok będą ciężko karane - nie kryje poseł PiS.

Mariusz Ziomecki, szef "Super Expressu": - To próba schowania się cenzorów za plecami dzieci. Wszyscy chronimy dzieci, również tabloidy. To dzięki tym gazetom mamy w Polsce ostre prawo antypedofilskie, a nie dzięki politykom PiS. Według mnie intencje są czytelne - jest to próba stworzenia ustawy kagańcowej.

Zamach na sklepy samoobsługowe

Psycholog Lucyna Kirwil ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie uważa, że dzieci w wieku 11-13 lat bardzo chcą być dorosłe, szybko przekroczyć granice, które dzielą je od świata dorosłych. - Dlatego chcą szybko zacząć palić, pić alkohol, brać narkotyki, uprawiać seks i czytać prasę przeznaczoną dla dorosłych. Jestem zwolennikiem ochrony dzieci i młodzieży przed treściami szkodliwymi i moim zdaniem zakaz przemocy, scen wulgarnych i obscenicznych w prasie dziecięcej i młodzieżowej jest potrzebny - mówi dr Kirwil.

Jednak w pakcie stabilizacyjnym zapisano, że pisma nieadresowane do młodego odbiorcy, ale zawierające wulgaryzmy czy sceny przemocy, muszą być specjalnie oznaczone. Co więcej - mogą być wycofane ze sprzedaży samoobsługowej.

To dla wydawców i kolporterów może oznaczać straty. - Informacje o zamachach czy katastrofach, którym towarzyszą nieraz drastyczne sceny na zdjęciach, ukazują się jako najświeższy materiał z ostatniej chwili. Jak wydawca i kolporter mają zadbać o to, żeby akurat dany numer jego gazety czy pisma nie trafił do sprzedaży samoobsługowej? Nie wiem także, czy brak porannej prasy w sklepach zaakceptuje konsument - dodaje dr Lucyna Kirwil.

O ile w przypadku Ruchu kioski z samoobsługą to tylko 6,5 proc. sieci sprzedaży, to jego największy konkurent, kielecki Kolporter, podaje inne dane. - To blisko jedna czwarta obsługiwanej przez nas sieci. To przyszłość sprzedaży prasy. Generują największą sprzedaż, bo klient może dotknąć i obejrzeć towar - mówi Maciej Topolski, rzecznik Kolportera.

Projektem ustawy mają się zająć dwie sejmowe komisje - kultury i środków przekazu oraz rodziny. Kiedy dokładnie - jeszcze nie wiadomo.

W pismach dla młodzieży trzeba ocenzurować
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.