W Sejmie są już trzy projekty zmiany w kodeksie pracy, które mają wydłużyć macierzyński. Rząd zaproponował wydłużenie urlopów o dwa tygodnie: z 16 do 18 tygodni na pierwsze dziecko i z 18 na 20 na kolejne. - Na tyle stać teraz budżet - tłumaczy Kluzik-Rostkowska.
Dwa konkurencyjne projekty przedstawił jednak PiS i LPR. I właśnie nimi zajęli się wczoraj ministrowie.
Prawo i Sprawiedliwość chce wydłużać sukcesywnie urlopy macierzyńskie aż do 2012 r. Już w przyszłym roku każda matka mogłaby liczyć na 22 tygodnie płatnego urlopu, za dwa lata - na 26 tygodni. W 2012 na pierwsze dziecko byłoby wciąż 26 tygodni, ale na drugie już 38, a na trzecie i kolejne - aż 52.
Rząd dłuższym urlopom mówi tak, ale zastrzega, że budżetu państwa raczej na pewno nie będzie na to stać. Według wyliczeń ZUS tylko w 2007 r. wydatki na tak długi urlop wzrosłyby o ponad 370 mln zł (rządowa propozycja jest o połowę tańsza).
Liga w swoim projekcie idzie jeszcze dalej. Poza wydłużeniem macierzyńskiego (26 tygodni na pierwsze dziecko, 28 na kolejne, 39 tygodni, gdy rodzą się wieloraczki), domaga się jeszcze dwóch i pół roku gwarancji zatrudnienia dla kobiet wracających po urlopach do pracy. Pracodawca mógłby zwolnić matkę tylko wtedy, gdy jego przedsiębiorstwo bankrutuje. Albo gdy kobieta dopuści się poważnych nadużyć i związki zawodowe zgodzą się na jej zwolnienie.
Co na te propozycje rząd? Znów zgadza się z ideą wydłużania urlopów i znów zastrzega, że budżetu na to nie stać. Ministrowie niechętni są jednak wprowadzeniu okresu ochronnego dla pracujących matek. "Rząd obawia się, że pomimo korzyści dla kobiety i jej rodziny może to spowodować nieprzewidywalne skutki dla rynku pracy" - czytamy w komunikacie wydanym po posiedzeniu rządu.
Joanna Kluzik-Rostkowska zapowiada, że przeciw okresowi ochronnemu "będzie walczyć jak lew".
- Przy tak dużym bezrobociu to obróciłoby się przeciw kobietom, szczególnie młodym. Pracodawcy zatrudnialiby je jeszcze mniej chętnie niż teraz w przekonaniu, że one zaraz będą mieć dziecko, a oni poważny kłopot.