Od października etatowi pracownicy publicznych zakładów opieki zdrowotnej będą mogli liczyć na średnio 30 proc. podwyżki. Ustawą nie są objęci lekarze i pielęgniarki, które pracują według umów cywilno-prawnych, czyli tzw. kontraktowi. Dodatkowych pieniędzy z NFZ nie dostaną również szpitale, które przekształciły się w spółki, nawet jeśli w 100 proc. stanowią własność komunalną (powiatu, miasta).
- Tyle pracy, ile włożono od początku lat 90., żeby rozwijać niepubliczne zakłady, rejestrować indywidualne gabinety i żeby podpisywać kontrakty, poszło na marne - mówi dr Katarzyna Tymowska, ekspert od finansowania ochrony zdrowia.
Wcześniejsze podwyżki płac są według premiera niemożliwe. Premier powtórzył, że w przyszłym roku sektor zdrowia dostanie o 5,4 mld zł więcej niż w obecnym, a w ciągu trzech lat 19,5 mld. - To bardzo uczciwa propozycja - powiedział Kazimierz Marcinkiewicz. - Projekt wynegocjowali związkowcy.
Teraz rządowy projekt ustawy trafi do Sejmu. Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy, który organizuje strajki, jest mu przeciwny. Lekarze chcą 30-proc. podwyżek od zaraz, a w przyszłym roku o 100 proc. Dyrekcje niektórych szpitali pod wpływem strajku dają lekarzom 30 proc. już teraz - z pieniędzy, które NFZ płaci im za leczenie.
W Sejmie na dziś zapowiedziana jest debata o służbie zdrowia.