Prezydentowi pasuje sędzia z wypadkiem

Kontrowersyjna nominacja. Prezydent Lech Kaczyński na swojego przedstawiciela w Krajowej Radzie Sądownictwa powołał sędzię, która ma wyrok dyscyplinarny za spowodowanie wypadku. Nie odpowiadała karnie

Sędzia Ewa Stryczyńska wypadek spowodowała w Poznaniu we wrześniu 2001 r. Była wtedy dyrektorem departamentu kadr i szkolenia w Ministerstwie Sprawiedliwości. Wymuszając pierwszeństwo, najechała na samochód, którym jechało kilka osób. Najbardziej poszkodowana kobieta musiała przejść operację składania złamanego obojczyka. Prokuratura chciała postawić sędzi zarzut spowodowania wypadku, ale sędziowski sąd dyscyplinarny nie uchylił jej immunitetu. Ukarał ją za to napomnieniem.

Sprawę opisały "Rzeczpospolita" i "Super Express". Z tej okazji Krajowa Rada Sądownictwa i rzecznik prezydenta zorganizowali wczoraj konferencje prasowe.

W KRS wystąpiła sędzia Stryczyńska. Dziennikarze pytali, dlaczego sama nie zrezygnowała z immunitetu i nie odpowiadała karnie. - Obowiązujące w Polsce prawo o ustroju sądów powszechnych nie przewiduje takiej możliwości - odpowiedziała. Naciskana przyznała jednak, że prawo pozwala sędziemu poprosić sąd dyscyplinarny o uchylenie immunitetu i że ona z tej możliwości nie skorzystała. - Postanowiłam zostawić to do uznania sądu dyscyplinarnego - tłumaczyła. - Ofiarom wypadku wyraziłam głęboki żal, przeprosiłam, upewniłam się, czy są objęci opieką zdrowotną. Nie byli zainteresowani niczym poza przeprosinami - podkreśliła.

- Taksówkarz, którego samochód został uszkodzony, przez pół roku nie mógł pracować, bo nie mógł uzyskać odszkodowania, skoro formalnie nie ustalono sprawcy wypadku - mówili dziennikarze. - Nic o tym nie wiem, myślę, że ubezpieczyciel wywiązał się ze swoich obowiązków - odpowiedziała sędzia.

Co zdecydowało, że prezydent Kaczyński nominował ją do KRS, która stoi na straży niezawisłości sędziowskiej i ma strzec poziomu etycznego i zawodowego sędziów? - Myślę, że ocena moich kompetencji. Jestem sędzią od 13 lat. A w ministerstwie byłam w zespole, który decydował o pozbawieniu uposażeń emerytalnych sędziów, którzy orzekali w organach stalinowskiej represji - odpowiedziała.

Z kolei na swojej konferencji rzecznik prezydenta Maciej Łopiński oświadczył, że prezydent Kaczyński wiedział o wszystkim od sędzi Stryczyńskiej i nie uznał tego za przeszkodę: - Pani sędzia była trzeźwa, kontaktowała się z główną poszkodowaną osobiście i telefonicznie. Pani sędzia nie unikała odpowiedzialności. Została ukarana dyscyplinarnie, co pociąga za sobą obniżenie wynagrodzenia o bodaj 7 proc.

- Jakie zalety pani sędzi zdecydowały, że prezydent ją nominował? - zapytaliśmy. - Prezydent poznał panią sędzię, gdy był ministrem sprawiedliwości, i ocenia ją jako doskonałego fachowca. Krytycznie wypowiadała się o środowisku sędziowskim, co w tym środowisku nie jest częste - wyjaśnił Łopiński.

Czy prezydent nie obawia się, że nominacja będzie dla sędziów zachętą, żeby zasłaniali się immunitetem przed odpowiedzialnością karną? - zapytaliśmy.

Łopiński odpowiedział: - Zawsze mogą być różne interpretacje.

Ewa Stryczyńska zaczęła od karierę od sądu pracy w 1992 r. W 1998 r. została delegowana do Ministerstwa Sprawiedliwości. Ściągnęła ją tam minister Hanna Suchocka, z którą znały się prywatnie. Po roku awansowała na dyrektora departamentu kadr i szkolenia. Odeszła w czerwcu 2002 r., za Barbary Piwnik, niedługo po wypadku. Teraz jest sędzią Sądu Okręgowego w Warszawie. Jest tam wizytatorem, czyli osobą, która ocenia innych sędziów. Sama sądzi, ale w ograniczonym wymiarze.

Copyright © Agora SA