Amerykanie bronią kosmosu

Tylko Chiny mogą w najbliższych latach zagrozić amerykańskiej dominacji w przestrzeni okołoziemskiej. Narodowa Polityka Kosmiczna to pierwszy od dziesięciu lat dokument, który opisuje politykę USA w przestrzeni kosmicznej

Narodowa Polityka Kosmiczna to pierwszy od dziesięciu lat dokument, który opisuje politykę USA w przestrzeni kosmicznej.

W 1996 r. Bill Clinton uchylił furtkę dla militaryzacji kosmosu po zarzuceniu programu gwiezdnych wojen Ronalda Reagana. Jednak, jak zauważa dziennik "Washington Post", dokument podpisany przez Clintona zakładał zgodność amerykańskiej doktryny z międzynarodowymi układami, a oprócz programów wojskowych wspominał również o badaniach naukowych.

Doktryna Busha wskazuje nowe priorytety. Sprzeciwia się "reżimom prawnym i innym restrykcjom, które mają ograniczyć dostęp USA do przestrzeni kosmicznej" i zakłada "wzmocnienie amerykańskiego przywództwa w kosmosie ". Działania USA mają "służyć bezpieczeństwu narodowemu i celom polityki zagranicznej". Autorzy dokumentu odrzucają jednak oskarżenia o chęć wznowienia zbrojeń kosmicznych i podkreślają, że jest w nim również mowa o współpracy międzynarodowej oraz o komercyjnym wykorzystaniu przestrzeni kosmicznej.

Rzecznik prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego tłumaczył w czwartek dziennikarzom, że nowa doktryna jest odpowiedzią na rosnącą rolę technologii kosmicznych w życiu codziennym. - Dziś zależą od nich bankomaty, systemy nawigacji samochodowej, śledzenia przesyłek i transportu, a także radio i telefonia komórkowa - tłumaczył urzędnik.

Sieć trzydziestu satelitów systemu nawigacji GPS służy jednak nie tylko cywilom, ale także wojskowym, m.in. do lokalizowania celów czy naprowadzania bomb. Przed ewentualnością ataku na amerykańskie satelity Pentagon ostrzegał już w 2001 r., a przyjęta przez administrację Busha w2004r. doktryna obronna kosmosu zakłada m.in. właśnie wzmocnienie ochrony urządzeń orbitalnych. O ile gwiezdne wojny Reagana miały działać odstraszająco na ZSRR, o tyle doktryna Busha ma być ostrzeżeniem dla Chin.

W maju tego roku Pentagon przekazał do Kongresu raport o rosnących zdolnościach Pekinu do prowadzenia operacji militarnych w kosmosie. Jednym z zagrożeń ma być naziemny laser, dzięki któremu Chińczycy być może potrafią oślepić, a może także uszkodzić amerykańskie satelity. - Chiny mają odpowiednią technologię i kilkakrotnie już ją wypróbowały - ostrzegał ostatnio branżowy tygodnik amerykański "Defence News". Kilka dni po doniesieniach tej gazety "Huanqiu Shibao", partyjny dziennik z Pekinu, opublikował artykuł, w którym odrzucił te oskarżenia jako "całkowite domniemanie", które ma służyć Ameryce za wymówkę do nowego programu zbrojeń kosmicznych. Na przełomie września i października istnienie chińskiego lasera potwierdził Donald M. Kerr, dyrektor Narodowego Biura Rozpoznania, które nadzoruje pracę amerykańskich satelitów wojskowych i szpiegowskich. Według Kerra jeden z amerykańskich satelitów został oślepiony przez światło wysokoenergetycznego lasera, kiedy przesuwał się nad terytorium Chin.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.