Dlaczego filipińska ulica kolejny raz obaliła swego prezydenta?

Czy Estrada jest winny korupcji i nepotyzmu? Zapewne tak - ale na razie mu tego nie udowodniono. Czy był złym prezydentem? Owszem - lecz demokracja każe polityków oceniać podczas wyborów. Tymczasem i tym razem wyrok na prezydenta wydała ulica - przez te 15 lat niewiele się na Filipinach zmieniło - pisze Robert Stefanicki

Dlaczego filipińska ulica kolejny raz obaliła swego prezydenta?

Czy Estrada jest winny korupcji i nepotyzmu? Zapewne tak - ale na razie mu tego nie udowodniono. Czy był złym prezydentem? Owszem - lecz demokracja każe polityków oceniać podczas wyborów. Tymczasem i tym razem wyrok na prezydenta wydała ulica - przez te 15 lat niewiele się na Filipinach zmieniło - pisze Robert Stefanicki

Proces Josepha "Erapa" Estrady, kiczowatego aktora i nieudanego prezydenta Filipin, miał w sobie coś z opery mydlanej. Weźmy teatralne czy może raczej telewizyjne publiczne przesłuchania przed senackim "komitetem błękitnej wstęgi". Pomyślmy o przedstawianiu zarzutów bez prawniczego przygotowania do oceny politykom. O oskarżycielach zgłaszających nowych świadków i nowe dowody niemal w każdym dniu procesu, miast przygotować je przed jego rozpoczęciem. I wreszcie to całkowicie polityczne głosowanie w Senacie, gdzie zwolennicy Estrady przewagą jednego głosu nie dopuszczają do zbadania dokumentów świadczących o istnieniu "lewych" kont prezydenta.

Joseph Estrada odszedł w sposób niemal identyczny jak 15 lat wcześniej Ferdinand Marcos. Obaj do ostatniej chwili byli pewni swego; przeciwko obu na ulice Manili wyszły setki tysięcy ludzi. Marcos bez skutku błagał o ratunek Amerykanów, "Erap" wydzwaniał po wsparcie do swych filipińskich sojuszników. Czując bliski koniec, obaj zaproponowali szybkie wybory lub podzielenie się władzą z opozycją. Kiedy opuściła ich armia - zrezygnowali. Bez rozlewu krwi.

Złudna analogia. W 1986 roku Filipińczycy obalili dyktatora, który oszustwem i terrorem trzymał się u władzy przez 20 lat. W 2001 roku obalili prezydenta wybranego demokratycznie przez zdecydowaną większość narodu.

Czy Estrada jest winny korupcji i nepotyzmu? Zapewne tak - ale na razie mu tego nie udowodniono. Czy był złym prezydentem? Owszem - lecz demokracja każe polityków oceniać podczas wyborów. Tymczasem i tym razem wyrok na prezydenta wydała ulica - przez te 15 lat niewiele się na Filipinach zmieniło.

Corason Aquino, która stanęła na czele państwa po obaleniu Marcosa, nie wykorzystała euforii narodu do przeprowadzenia fundamentalnych, reform politycznych, musiała za to borykać się z ciągłymi próbami zamachu stanu. Gloria Macapagal-Arroyo jest chyba w lepszej sytuacji - armia nie opuszcza koszar, wyborcy "Erapa" to w większości niezorganizowana biedota, zaś niedawni sojusznicy eksprezydenta pośpiesznie go opuszczają.

Rodzina Marcosów pozostaje bezkarna. Czy dalszy proces Estrady będzie prowadzony przejrzyście, bez podejrzeń o zakulisowe układy, bez pokusy zafundowania ludowi igrzysk? Jeśli tak, to "piękna Gloria" ma szanse utrzymać zaufanie Filipińczyków. Jeśli nie - to po majowych wyborach do parlamentu pani prezydent zamiast wziąć się za reformy, będzie musiała tracić siły na utarczki z opozycyjnym kongresem, zwolennicy Estrady odzyskają siły, zaś biznes dalej będą szerokim łukiem obchodzić Filipiny. Wówczas znów może dojść do kryterium ulicznego. To czwarta władza filipińskiej demokracji.

Robert Stefanicki

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.