Twarde słowa nowego premiera Izraela

Jerozolima, Dolina Jordanu i wzgórza Golan są nasze. Nie oddamy ich za żadną cenę - mówi Ariel Szaron. - Izrael nie potrzebuje szybko porozumienia pokojowego z Arabami, czas jest po naszej stronie.

Twarde słowa nowego premiera Izraela

Jerozolima, Dolina Jordanu i wzgórza Golan są nasze. Nie oddamy ich za żadną cenę - mówi Ariel Szaron. - Izrael nie potrzebuje szybko porozumienia pokojowego z Arabami, czas jest po naszej stronie.

Prawicowy premier Szaron, który wygrał triumfalnie wybory w lutym i stoi na czele rządu jedności narodowej, cieszy się dobrym samopoczuciem. Ari Szawit, dziennikarz poczytnej lewicowej gazety "Haarec", odwiedził 73-letniego byłego generała, zamożnego hodowcę bydła, na jego ranczu na południu Izraela. - Wojna o niepodległość nie skończyła się. (...) Większość Izraelczyków zdaje sobie dziś sprawę, że nie ma szybkiego rozwiązania [konfliktu z Arabami - red.] - mówi premier.

W obszernym wywiadzie szef rządu przedstawił swój plan zakończenia sześciomiesięcznej palestyńskiej rewolty, w której zginęło ponad 460 osób, przede wszystkim Palestyńczyków. - Pierwszy etap to przywrócenie bezpieczeństwa i stworzenie warunków do rozmów - powiedział. - To nie przypadek, że ludzie znikają tu i ówdzie. Usuwamy terrorystów. Obiecuję, że niedługo każdy obywatel Izraela będzie bezpieczny.

Dla Szarona nie istnieje zasada "ziemia za pokój", na której opierały się wszystkie arabsko-izraelskie rozmowy pokojowe od traktatu z Egiptem w 1979 roku. Premier nie widzi możliwości kompromisów terytorialnych na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy, które obiecywała Palestyńczykom rządząca przez ostatnich dziewięć lat izraelska lewica. - Nie mamy prawa robić ustępstw w Jerozolimie [w której arabskiej części Palestyńczycy chcą mieć stolicę swojego przyszłego państwa - red.], nie mamy powodu opuszczać żydowskich osiedli, nie możemy oddać wzgórz Golan Syrii - powtarza.

Likwidacja osiedli, które leżą na ziemiach podbitych przez Izrael w 1967 roku, jest jednym z punktów sporu z Palestyńczykami. - Osiedla mają nie tylko wartość strategiczną, lecz także syjonistyczną - mówi premier, przypominając, że wiele z nich leży na źródłach wody, z których Izrael nie zamierza rezygnować. UE i USA potępiły w ub. tygodniu w ostrych słowach rozbudowę osiedli, których istnienie gwałci prawo międzynarodowe.

W przeciwieństwie do swego poprzednika Ehuda Baraka Szaron nie chce zawierać z Palestyńczykami ostatecznego pokoju, który zakończy ponad pół wieku konfliktu. Jego zdaniem Arabowie nadal nie uznali prawa Izraela do istnienia. - Nie radzę Jaserowi Arafatowi, by jednostronnie ogłaszał powstanie państwa palestyńskiego - ostrzega Szaron, który później przyznaje, że "nie widzi możliwości rozdzielenia [Izraela i Palestyńczyków - red.]. Idea państwa palestyńskiego jest dla Szarona "pomysłem lewicy".

Szaron, który nie sądzi, by Izraelowi groziła dziś wojna, wierzy, że "za 10-15 lat" kraje arabskie będą jeszcze słabsze i gospodarczo zacofane. Jego receptą jest przeczekać palestyńskie aspiracje narodowe i roszczenia terytorialne. Cel Izraela widzi w sprowadzeniu w ciągu najbliższych 12 lat co najmniej miliona Żydów ze świata i wpajanie młodym etosu syjonistycznego. Powołuje się na receptę sprzed pół wieku, z czasów wojny 1948 roku, którą wspomina z nostalgią.

Rozmowa w "Haarecu" jest pierwszym uściśleniem ogólnikowych haseł kampanii wyborczej Szarona, na którym ciąży cień awanturniczej przeszłości wojskowej i politycznej. - To są otwarte drzwi dla dalszego konfliktu - komentuje Rami Nasrallah z izraelsko-palestyńskiego Centrum dla Pokoju w Jerozolimie.

- Nie wyczerpaliśmy jeszcze wszystkich środków walki - ostrzegł wczoraj palestyński minister informacji Jaser Abed Rabbo. Izraelsko-palestyńskie spotkanie szefów służb bezpieczeństwa w nocy ze środy na czwartek zakończyło się bez powodzenia. Zgodnie z polityką ostatnich tygodni armia izraelska przypuściła wczoraj kolejny atak na obóz dla palestyńskich uchodźców Refah w Strefie Gazy, skąd wcześniej palestyńscy bojówkarze lekko ranili dwóch izraelskich żołnierzy.

W innym wywiadzie dla poczytnego dziennika "Jedijot Achronot" Szaron oświadczył wczoraj, że widzi zmianę w stanowisku palestyńskiego przywódcy. - Arafat mięknie. Myślę, że możemy patrzeć w przyszłość z optymizmem - oświadczył. Innego zdania jest sekretarz generalny ONZ Kofi Annan, który w środę stwierdził, że konflikt bliskowschodni wymyka się spod kontroli i wezwał obie strony do powrotu do negocjacji.

Monika Słowakiewicz

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.