W piątek zaczyna się wizyta Jana Pawła II w Grecji

Grecja jest pierwszym krajem na świecie, w którym zapowiedziana wizyta głowy Kościoła katolickiego wzbudziła tak silne protesty - na tle religijnym, a nie obyczajowym, jak demonstracje w zachodniej Europie. Dlaczego?

W piątek zaczyna się wizyta Jana Pawła II w Grecji

Grecja jest pierwszym krajem na świecie, w którym zapowiedziana wizyta głowy Kościoła katolickiego wzbudziła tak silne protesty - na tle religijnym, a nie obyczajowym, jak demonstracje w zachodniej Europie. Dlaczego?

W poniedziałek przez centrum Aten przeszedł niecodzienny pochód: przygarbione, zgrzebnie ubrane staruszki, czarne mniszki, długobrodzi popi. Przez kilka godzin stali przed siedzibą parlamentu, paraliżując ruch uliczny. Bosonogie kobiety w chustkach zawiązanych pod brodą dzierżyły dumnie w rękach święte obrazy, prowadzony za rękę przez matkę niewidomy wymachiwał czarną flagą, niechlujny pop obwoził w wózeczku obklejonym sloganami przestraszone dziecko.

"Precz od Świętej Cerkwi Prawosławnej!", "Ortodoksja albo śmierć" - głosiły najłagodniejsze z transparentów. Młode dziewczyny w spódnicach do kostek rozdawały ulotki z pokracznymi karykaturami Papieża Jana Pawła II. - Turcy zabili moich ośmiu kuzynów, dwóch wujków i ciotkę. Powinienem ich nienawidzić najbardziej na świecie. A jednak bardziej nienawidzę tych dwóch szatańskich pomiotów, nędznych glist: papizmu i syjonizmu - tłumaczył przejęty Spiridon Koukmenides, emeryt. - Papizm jest rakiem, który toczy świat...

Przechodzący obok elegancko ubrani Ateńczycy patrzyli na demonstrujących z politowaniem; nastolatki w modnych spodniach-dzwonach i kusych bluzeczkach obnażających pępek chichotały między sobą. Widać było, że ci, którzy wyszli na ulicę, stanowią dotkliwie wyróżniającą się mniejszość.

Nie tylko ekstremiści

Protest zorganizowały radykalne środowiska greckiej Cerkwi, w tym nieuznający zastąpienia kalendarza gregoriańskiego juliańskim starokalendarzowcy. Jednak nawet Święty Synod, najwyższy organ decyzyjny greckiego Kościoła, przyzwolił na wizytę Papieża dopiero po burzliwych dyskusjach. Hierarchowie zostali zresztą wcześniej postawieni przed faktem dokonanym przez prezydenta Grecji Kostisa Stefanopoulosa, który zaprosił Jana Pawła II podczas wizyty w Watykanie przed rokiem.

Decyzja Świętego Synodu rozpętała falę protestów: w Wielkanoc mnisi z Góry Atos (pozostającej pod zwierzchnictwem patriarchy Konstantynopola, a nie arcybiskupa Aten, głowy greckiej Cerkwi) wezwali wiernych do modłów w intencji odwołania wizyty. Związek greckich księży prawosławnych nazwał Papieża w oświadczeniu "dwurogim, groteskowym potworem z Rzymu".

Ta wrogość jest z jednej strony odzwierciedleniem generalnie złych stosunków pomiędzy katolicyzmem i prawosławiem, wywołanych napięciami powstałymi po upadku muru berlińskiego. Odrodzenie prześladowanych przez komunistów Kościołów unickich na Ukrainie czy Rumunii, spór o zwrot unickich świątyń przekazanych przez władze prawosławnym, utworzenie przez Jana Pawła II struktury administracyjnej Kościoła katolickiego na terenach b. ZSRR - wszystko to wywołało ze strony prawosławnych oskarżenia o nowy prozelityzm, czyli "podbieranie" wiernych.

Nie pomogło potępienie na początku lat 90. unii jako metody, do której już nigdy się nie powróci, w oświadczeniach wspólnej komisji katolicko-prawosławnej: wiele prawosławnych środowisk, w tym Kościół grecki, domaga się, by Kościół katolicki wyrzekł się unitów, co mocno ogranicza możliwości dialogu, który nie posuwa się do przodu nawet na polu teologicznym. Stojąca u źródeł schizmy kwestia prymatu papieża również ogranicza obie strony: ani katolicy nie mogą z niego zrezygnować, ani prawosławni go zaakceptować.

Krucjaty były wczoraj

Przyczyny kontrowersji wobec papieskiej wizyty tkwią jednak również w greckiej specyfice: w tym konserwatywnym Kościele i społeczeństwie pamięć historycznych krzywd doznanych ze strony papistów jest szczególnie silna. - Trwanie tradycji jest mylone z trwaniem historii - tłumaczy prof. Marios Begzos, wykładowca filozofii religii na Uniwersytecie Ateńskim - dla tych ludzi wyprawy krzyżowe zdarzyły się wczoraj.

Szczególnie pamięta się łacinnikom krucjatę zwaną "wenecką", podczas której Konstantynopol został doszczętnie złupiony przez szukających zysku, a nie zbawienia krzyżowców. Pamięta się jego upadek w 1453 r., kiedy papież pozostał głuchy na apele bizantyjskiego cesarza i nie wezwał zachodniego świata do przyjścia z pomocą ginącemu miastu.

Doświadczony ciężko przez najnowszą historię Grek ma skłonności do ulegania kompleksowi oblężonej twierdzy: pozostający przez stulecia pod panowaniem Turków, okradziony przez Brytyjczyków z najcenniejszych zabytków, przez lata traktowany przez Amerykanów jako mniejszej rangi klient, często uważa się, jak pan Koukmenides, za ofiarę międzynarodowego spisku. Dlatego Watykan przez wielu postrzegany jest nie tylko jako wróg ideologiczny, ale i ziemska potęga. Podczas wojny w Jugosławii, gdy większość greckiej opinii publicznej opowiadała się po stronie prawosławnych Serbów, powszechne było przekonanie, że rozpętała ją Stolica Apostolska, która jako jedna z pierwszych uznała niepodległość katolickiej Chorwacji. Do podtrzymania tej opinii przyczynił się Kościół prawosławny.

- Tutejszy Kościół nie jest instytucją religijną - tłumaczy Takis Michas, publicysta liberalnego dziennika "Elefterotypia" - Posiada swój wymiar polityczny; jest szczególnie aktywny w sferze polityki zagranicznej. Prowadził kampanię na rzecz nieuznania jugosłowiańskiej republiki Macedonii. Jest silnie antyamerykański i antynatowski. Arcybiskup Aten Christodoulos wielokrotnie powtarzał, że zadaniem Cerkwi jest obrona greckich interesów narodowych.

Ta szczególna rola Kościoła prawosławnego wynika z jego pełnej identyfikacji z narodem i historycznej roli moralnego przywódcy walki o niepodległość w XIX w. Próby przeprowadzenia rozdziału Kościoła od państwa spotykają się z gwałtownym oporem ze strony hierarchii. Gdy w ubiegłym roku socjalistyczny rząd premiera Simitisa zapowiedział usunięcie z dowodów tożsamości informacji o wyznaniu, Christodoulos zorganizował potężną kampanię protestu. Na ulice Aten i Salonik wyszło milion osób, zbierane są podpisy przeciwko laicyzacji. Władze nie zamierzają jednak ulec.

Populista i głos narodu

Utrzymujący się w czołówce najbardziej popularnych greckich osobistości 61-letni Christodoulos, zwierzchnik greckiego Kościoła prawosławnego od trzech lat, ma ambicję odgrywania aktywnej roli w życiu politycznym i społecznym kraju. - Próbuje zorganizować ruch polityczny, by móc wywrzeć wpływ na rząd - uważa prof. Begzos - myli się jednak, sądząc, że poparcie 2-3 mln wiernych dla jego posunięć przełoży się na głosy wyborców.

Sposoby działania Christodoulosa nie przypominają taktyki jego poprzednika, arcybiskupa Serafimosa, który konflikt między Cerkwią a państwem próbował rozwiązywać w sposób typowo "kościelny", obliczony na kompromis, a nie konfrontację. Gdy we wczesnych latach 80. planujący wielkie reformy socjalistyczny ruch PASOK próbował wprowadzić obowiązkowe śluby cywilne, Serafimos zaproponował nadanie sakramentowi kościelnemu skutków cywilnych, tak jak dzisiaj ma to miejsce w Polsce. - Skutek? Dziś wciąż ponad 70 proc. Greków bierze ślub w cerkwi - mówi prof. Begzos.

Zdaniem publicysty Takisa Michasa Christodoulos jest przede wszystkim zręcznym populistą, dobrze wsłuchującym się w głos narodu. - Nacjonalizm jest tu ideologią wyznawaną przez wszystkie partie, z prawa i z lewa. W 1993 r. CIA ujawniła dokument greckich służb specjalnych o zagrożeniach, jakie dla Grecji niosą inne religie. Konkluzja raportu była jasna: ten, kto nie jest wiary prawosławnej, stanowi zagrożenie dla naszego kraju.

Koszty takiego nastawienia ponoszą przede wszystkim greckie mniejszości religijne. Władze Aten i Kościół prawosławny przez lata nie dawały zgody na budowę meczetu w stolicy, pozbawiając 10 tys. emigrantów z Azji i Afryki możliwości odbywania praktyk religijnych. - Ludziom islam kojarzy się tutaj wyłącznie z Turkami - załamuje ręce prof. Vassilis Christiades, specjalista od arabskiego średniowiecza, entuzjasta budowy meczetu.

W tym roku władze w końcu wydały zgodę na budowę meczetu w Atenach, ale... na dalekich przedmieściach, w pobliżu miasteczka olimpijskiego, spodziewając się przyjazdu muzułmańskich sportowców na igrzyska 2004 r.

O ile jednak dzisiejsi wyznawcy islamu w Grecji to przede wszystkim emigranci i niewielka mniejszość turecka na północy kraju, 50 tys. greckich katolików to rodowici Grecy. Katolicki biskup Aten Nikolaos Foscolos twierdzi, że katolicy są dyskryminowani w wojsku, gdzie nie mają możliwości składania przysięgi zgodnie z własną religią; zamknięta jest dla nich droga do dyplomacji i policji. - Wspólnota katolicka "rozpuszcza" się tu w prawosławnej większości. Jest wiele mieszanych małżeństw i dzieci bardzo często chrzci się w cerkwi, żeby nie utrudniać im życia. Najlepszy dowód: w naszym kościele jest w niedzielę sześć mszy dla polskich imigrantów, a tylko jedna msza po grecku - mówi polski jezuita z Aten ks. Zbigniew Szymczyk.

Zdaniem niektórych obserwatorów Christodoulos wyzwolił dzięki kampanii przeciwko laicyzacji dowodów tożsamości demony, których nie jest w stanie kontrolować teraz, podczas wizyty Jana Pawła II, mimo że się na nią zgodził.

Niech się Papież ukorzy

Także hierarchowie, którzy popierają stanowisko Christodoulosa, nie widzą w papieskiej pielgrzymce okazji do rozpoczęcia konstruktywnego dialogu pomiędzy prawosławiem i katolicyzmem, a raczej do ujawnienia się zachodniemu światu prawosławia jako jedynej prawdziwej wiary.

Ksiądz Emmanuil Kavroulakis, aktywista sprzeciwiającego się przyjazdowi Jana Pawła II związku prawosławnych księży wyjaśnia warunki, na jakich według niego dialog mógłby być prowadzony: - Jak św. Piotr, który wyrzekł się Chrystusa, ale potem zapłakał i zostało mu darowane, tak Papież musi się ukorzyć i przyznać do błędów.

Jowialny 70-letni ksiądz Kavroulakis, którego komórka dzwoni bez przerwy z zaproszeniami do telewizji i radia, podkreśla jednak, że nie ma nic przeciwko Karolowi Wojtyle, ale samej instytucji papiestwa.

- Jak można mówić o dialogu, kiedy dyskusja musi polegać na tym, że ja musiałbym tłumaczyć, że Wojtyła nie wywołał wojny w Jugosławii - mówi ksiądz Szymczyk. - Cerkiew to zamknięta twierdza.

Jako zwolennik "ekumenizmu od dołu" ksiądz Szymczyk cieszy się jednak, że na polskie śluby i chrzty przychodzą ich greccy przyjaciele. - Czasami połowa kościoła to Grecy.

Nie kompromitujmy się!

Nie można bowiem zapominać, że choć wizyta Papieża wzbudziła negatywne emocje, a radykalni wyznawcy starego kalendarza są dziś w mediach bardziej zauważalni niż prawosławni umiarkowani, to większość Greków zdecydowanie potępia ich działania. - Ci, którzy wychodzą na ulicę, to szaleńcy - mówi Vassiliki Koutzubou, gospodyni domowa. - Jak można oskarżać Papieża o coś, co miało miejsce kilkaset lat temu! W ten sposób kompromitujemy się przed Europą.

Młode pokolenie Greków, którzy dorastali już jako obywatele Unii Europejskiej, studiowali zagranicą, nie przyjmuje argumentacji kościelnej hierarchii. Nowy rząd PASOK z pragmatycznym premierem Simitisem i dążącym do poprawy stosunków z Turcją i innymi sąsiadami szefem dyplomacji Georgem Papandreu zerwał z ultranacjonalistyczną retoryką.

Także pojawienie się w ostatnich latach w kraju kilkuset tysięcy imigrantów, w tym przedstawicieli innych religii, zmusiło Grecję do zastanowienia się nad swoją hellenistyczną i ortodoksyjną tożsamością. Konflikt między tradycją, religią, nacjonalizmem a liberalnymi wartościami coraz bardziej staje się problemem, którego rozwiązania szuka współczesna Grecja.

Czy przyczyni się do tego wizyta Jana Pawła II? Większość Greków nie będzie miała z Papieżem żadnego kontaktu. Zapobiegnie temu skutecznie 7 tys. policjantów oddelegowanych do pilnowania bezpieczeństwa papieskiej wizyty. Podczas ustalania planu pobytu strona prawosławna dopilnowała, by spotkania Jana Pawła II i arcybiskupa Christodulosa miały jak najmniej ekumenicznego wymiaru: jedyna ich wspólna deklaracja będzie dotyczyła zagrożenia dla wartości chrześcijańskich w laicyzującej się zjednoczonej Europie. Sobotnia msza dla katolickich wiernych odbędzie się w zamkniętej hali sportowej, w której zmieści się tylko kilkanaście tysięcy osób - oficjalnie ze względów bezpieczeństwa.

- Papież ledwo będzie się mógł poruszać, nie będzie mógł do nikogo przemówić, więc w jakich sposób jego pojawienie się tutaj może mieć wpływ na zmianę ideologicznych przekonań, promować otwartość na inne religie i kultury? - pyta Takis Michas. - Ta wizyta nie będzie miała żadnego znaczenia.

- Niestety, zamiast pozytywnego sygnału świat odebrał sygnał negatywny. W związku z tym, co się dzieje wokół tej wizyty, wcale nie będą nas uważać za bardziej otwartych. - mówi prof. Begzos. Prawosławny teolog wierzy jednak mimo wszystko, że stopniowe otwarcie Grecji na świat otworzy jej nowe horyzonty. Dodaje jednak: - To bardziej nadzieja niż przekonanie.

Jedynym naprawdę przekonanym o pozytywnych skutkach wizyty Jana Pawła II - jeśli już musi do niej dojść - wydaje się być ksiądz Kavroulakis: - Jeśli w restauracji usiądę koło prof. Christiana Barnarda, słynnego kardiochirurga, ten na pewno od razu rozpozna, że jestem ciężko chory na serce i mnie ostrzeże. Tak prawosławie może uświadomić papiestwu jego własną chorobę.

Miłada Jędrysik, Ateny

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.