Kto porwał białoruskiego dziennikarza

Operatora rosyjskiej TV ORT Dmitrija Zawadzkiego porwała grupa kierowana przez byłych funkcjonariuszy jednostki antyterrorystycznej białoruskiego MSW - potwierdziła w piątek prokuratura w Mińsku

Kto porwał białoruskiego dziennikarza

Operatora rosyjskiej TV ORT Dmitrija Zawadzkiego porwała grupa kierowana przez byłych funkcjonariuszy jednostki antyterrorystycznej białoruskiego MSW - potwierdziła w piątek prokuratura w Mińsku

Dziennikarz zaginął 7 lipca ub.roku w pobliżu portu lotniczego Mińsk - 2. Jego redakcyjny kolega Paweł Szeremiet, którego 29-letni Zawadzki miał odebrać na lotnisku, znalazł tylko tylko pusty samochód. - Możemy potwierdzić fakt porwania.

- O porwanie podejrzani są członkowie grupy przestępczej, którą założył Walerij Ignatowicz, b. oficer jednostki antyterrorystycznej "Ałmaz" - powiedział w piątek Iwan Branczel, szef ekipy śledczych prokuratury generalnej. - Milicja zatrzymała czterech członków grupy, w tym Ignatowicza. Na wolności jest prawdopodobnie jeszcze kilku członków grupy.

Według prokuratury Ignatowicz, popełniwszy dwa przestępstwa, ukrywał się w Czeczenii. Latem u.br. został tam zatrzymany przez rosyjską Federalną Służbę Bezpieczeństwa, która podejrzewała go, że walczył po stronie Czeczenów. Twarz Ignatowicza pokazano wtedy w rosyjskiej telewizji NTW, a niedługo później fakt obecności białoruskich najemników walczących po stronie Czeczenów potwierdził w "Biełorusskoj Diełowoj Gaziecie" Zawadzki, który robił tam reportaże. - To właśnie był motyw porwania - uważa prokuratura. - Po odejściu z "Ałmazu" Ignatowicz zaczął robić karierę w mińskiej filii RNE [rosyjskiej organizacji nacjonalistycznej - red]. Gdy jego partyjni towarzysze skojarzyli oba fakty, był skończony. Postanowił się zemścić na Zawadzkim.

Po zaginięciu dziennikarza niezależna prasa przypominała, że był on niegdyś operatorem Aleksandra Łukaszenki lecz potem popadł w niełaskę. Przeszedł do ORT, gdzie wraz z Szeremietem robił reportaże budzące niezadowolenie Mińska. Obaj trafili nawet na kilka miesięcy do aresztu - zwolniono ich dopiero po interwencji Borysa Jelcyna.

Opozycja stawia zaginięcie Zawadzkiego w jednym szeregu z innymi podobnymi przypadkami. 7 maja 1999 zniknął jeden z liderów opozycji gen. Jurij Zacharenka. Potem inny lider opozycji Wiktar Hanczar. - Nie potwierdzono, że grupa Ignatowicza miała coś wspólnego z zaginięciami Hanczara i Zacharenki - mówi Michaił Sniegir, zastępca prokuratora generalnego, który kategorycznie odrzuca podejrzenia, że porwanie Zawadzkiego to przestępstwo polityczne.

Co stało się z Zawadzkim? - Może go zamordowano, może nadal jest gdzieś ukrywany - mówi prokurator Branczel. Twierdzi on, że aresztowani nie chcą współpracować i że w samochodzie Ignatowicza wykryto ślady krwi Zawadzkiego.

Cezary Goliński, Mińsk

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.