Możliwy szczyt pakistańsko-indyjski

Zaproszenie szefa pakistańskiego rządu na rozmowy do Indii może być ważnym krokiem na drodze do porozumienia starych wrogów. Może - o ile obie strony odważą się odejść od utartych stanowisk

Możliwy szczyt pakistańsko-indyjski

Zaproszenie szefa pakistańskiego rządu na rozmowy do Indii może być ważnym krokiem na drodze do porozumienia starych wrogów. Może - o ile obie strony odważą się odejść od utartych stanowisk

W środę indyjski minister obrony powiedział, że Indie wkrótce zaproszą stojącego na czele rządu wojskowego w Pakistanie gen. Perveza Musharrafa na rozmowy do Delhi. Władze pakistańskie odparły, że zaproszenie przyjmą.

Ze strony Delhi to znacząca zmiana taktyki. Ostatnie rozmowy indyjsko-pakistańskie, zakończone podpisaniem deklaracji pokoju", odby´ y sié w lutym 1999 r. Ale od małej wojny granicznej w lecie 1999 (setki mudżahedinów przeszły z Pakistanu do indyjskiego Kaszmiru i przez dwa miesiące walczyły z armią Indii) warunkiem wstępnym rozmów było powstrzymanie przez Islamabad "transgranicznego terroryzmu". Pakistan twierdzi, że separatystom udziela wsparcia tylko moralnego, choć wiadomo, że trenują oni w Pakistanie z przyzwoleniem armii tego kraju. Kaszmir jest terytorium spornym od 53 lat, od 1989 r. zginęło tam 30 tys. ludzi.

Indie znakomicie rozegrały sprawę politycznie - za jednym zamachem zapraszając Pakistan do rozmów i ogłaszając koniec rozejmu w Kaszmirze. Ogłoszone przez Delhi w listopadzie jednostronne zawieszenie broni nie doprowadziło do zmniejszenia liczby zbrojnych potyczek - kaszmirscy partyzanci atakowali nawet częściej niż dotąd, a wojsko nie wahało się przed odwetem, nie oszczędzając cywilów. Dlatego choć w środę separatyści zapowiedzieli kontynuowanie walk, nie ma to większego znaczenia. Natomiast Pakistan przez czas rozejmu wstrzymał ogień artylerii, która ostrzeliwała przez granicę pozycje indyjskie w Kaszmirze. Jest nadzieja, że zaproszenie do rozmów pomoże utrzymać tę ciszę.

Nieskuteczny rozejm przysporzył indyjskiemu premierowi Atalowi Bihari Vajpayee krytyków - od skrajnej hinduskiej prawicy po zniecierpliwioną armię. Notowania rządu są niskie, zwłaszcza od niedawnego wykrycia wielkiego skandalu korupcyjnego - pokazały to ubiegłotygodniowe wybory lokalne, sromotnie przegrane przez największą w rządzącej koalicji Indyjską Partię Ludową lub popierane przez nią ugrupowania. Premier postanowił zagrać więc kartą pakistańską, wiecznie aktualną, ale niepewną. - Rząd Indii zrozumiał, że bez rozmów na szczeblu rządowym nie ma szans na zwalczenie terroryzmu - mówi "Gazecie" Chandan Mitra z indyjskiego dziennika "Pioneer".

Sam przyjazd generała Musharrafa do Delhi nie gwarantuje przełomu. Wszystko zależy od tego, jak będą przebiegać rozmowy. Dotychczas ich próby rozbijały się już na wstępie. Pakistan naciskał, by dotyczyły one głównie Kaszmiru, a Indie - by Kaszmir był tylko jednym z tematów. Porozumienie w sprawie Kaszmiru ponad głowami jego mieszkańców mogłoby być mało skuteczne. Pakistan i kaszmirscy separatyści próbują nakłonić Indie do rozmów trójstronnych.

- Formalna zgoda Indii na to byłaby trudna, możliwe są jednak np. nieoficjalne rozmowy z niektórymi ugrupowaniami separatystycznymi - mówi Mitra. - Trzeba jednak pamiętać, że w stanie Dżammu i Kaszmir mieszkają nie tylko muzułmanie, ale też buddyści i hinduiści, więc trudno wybrać jedną reprezentację dla wszystkich.

Reakcje Pakistańczyków są mieszane. Walczący ekstremiści radzą Musharrafowi "nie wpadać w pułapkę miękkiej dyplomacji", reszta jest raczej zadowolona z oferty władz w Delhi - choć wielu wątpi w szczerość ich intencji. W sondażu na stronie internetowej pakistańskiego dziennika "The Nation" 76 proc. głosujących radzi generałowi jechać do Indii.

- Przyjazd Musharrafa byłby tylko pierwszym krokiem na długiej drodze do pokoju - uważa Mitra. - Osiągnięcie porozumienia będzie wymagało dobrej woli i ustępstw z obu stron. Żaden rząd Indii nie zdecyduje się na niepodległość Kaszmiru ani na oddanie terytorium, które kontroluje. Rozwiązaniem jest zaakceptowanie linii zawieszenia ognia jako granicy.

Robert Stefanicki

Copyright © Agora SA