Francuski premier Lionel Jospin był trockistą

Paryski dziennik ?Le Monde" po raz kolejny stworzył wydarzenie, które może mieć poważny wpływ na francuskie życie polityczne. Opublikował materiały dowodzące, że premier Lionel Jospin był trockistą i utrzymywał ścisłe kontakty z formacjami trockistowskimi.

Francuski premier Lionel Jospin był trockistą

Paryski dziennik "Le Monde" po raz kolejny stworzył wydarzenie, które może mieć poważny wpływ na francuskie życie polityczne. Opublikował materiały dowodzące, że premier Lionel Jospin był trockistą i utrzymywał ścisłe kontakty z formacjami trockistowskimi.

Zapytany o swoją przeszłość polityczną w przededniu wyborów prezydenckich 1995 r. Jospin stwierdził: Pomylono mnie z bratem Olivierem, który rzeczywiście był działaczem trockistowskim. Zapytany ponownie przez dziennikarza "Monde'u", po objęciu urzędu premiera, odpowiedział enigmatycznie, że "nie liczy się to, co człowiek ukrywa, ale to, co robi".

Teraz o swoich kontaktach z Jospinem opowiedziało "Monde'owi" jego kilku bliskich niegdyś współpracowników. Okazało się, że dzisiejszy premier był związany z ruchem trockistowskim od wczesnych lat 60. Należał do głównego wtedy ugrupowania tego ruchu - Internacjonalistycznej Organizacji Komunistów (OCI). Jego przełożeni wysoko go cenili nie tylko dla jego inteligencji i zdolności, ale też dlatego, że był kolejno studentem elitarnej Krajowej Szkoły Administracji (ENA) i urzędnikiem w ministerstwie spraw zagranicznych. W tych zaś instytucjach trockiści mieli niewielu oddanych im ludzi.

Na początku lat 70. na polecenie przełożonych Jospin wziął udział w jednoczeniu pod batutą François Mitterranda rozproszonych przedtem ugrupowań lewicy, które stworzyły jednolitą Partię Socjalistyczną (PS). Obecny premier został jej wysokim funkcjonariuszem, brał udział w negocjowaniu z komunistami słynnego Wspólnego Programu lewicy, w latach 1981-87 był pierwszym sekretarzem PS, a później przez cztery lata socjalistycznym ministrem oświaty.

Kontakty z trockistami zerwał dopiero w roku 1987. "Le Monde" pisze w komentarzu redakcyjnym, że nie powinien się wstydzić swoich młodzieńczych wyborów, które były szczere i antystalinowskie w okresie, gdy przeważająca część lewicy francuskiej wciąż zafascynowana była Związkiem Sowieckim. Jednak będąc postacią publiczną, premier powinien zrozumieć, że społeczeństwo ma prawo wiedzieć wszystko o jego przeszłości politycznej. Publikacja "Le Monde'u" następuje m.in. po kilku dużych materiałach, w których ta gazeta wykazywała związek prezydenta Chiraca z minionymi aferami we władzach miejskich Paryża (niedawno "Le Monde" wydobył także sprawę gen. Aussaresses'a, który torturował bojowników algierskich w latach 50.). Wczorajsze sensacje na temat Jospina mogą świadczyć o obiektywizmie dziennika.

Na wtorkową publikację Jospin zareagował natychmiast. Występując po południu w Zgromadzeniu Narodowym, powiedział: "W latach 60. interesowałem się ideami trockistowskimi. Nawiązałem stosunki z jedną z formacji tego ruchu. Chodziło w tym o osobiste poszukiwania intelektualne i polityczne, których nie muszę się wstydzić".

Marek Rapacki, Paryż

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.