W uchwalonym w poniedziałek przez zarząd partii oświadczeniu z okazji przypadającej 13 sierpnia 40. rocznicy budowy muru PDS ubolewa, że jej komunistyczna poprzedniczka SED zdecydowała się na taki krok. Wprawdzie "zamknięcie granicy z Berlinem Zachodnim leżało w 1961 r. w logice ówczesnych wydarzeń", ale "żaden ideał ani wyższy cel nie mogą usprawiedliwić bezprawia związanego z murem, systematycznego ograniczenia swobody oraz zagrożenia dla życia i zdrowia obywateli próbujących opuścić kraj" - czytamy w oświadczeniu. Zbliżająca się rocznica to dla PDS okazja do "uczczenia pamięci zabitych, rannych, aresztowanych i poddanych różnym represjom" - ale nie do przeproszenia ofiar. Za propozycją wiceprzewodniczącego PDS Helmuta Holtera, aby przeprosić ofiary i ich rodziny za doznane cierpienia, głosowały tylko dwie osoby.
Zdaniem szefowej PDS Gabi Zimmer przeprosiny byłyby pójściem na łatwiznę, gdyż oświadczenie idzie o wiele dalej w potępieniu muru. Czytamy w nim m.in.: "Mur był odlanym w betonie dowodem klęski stalinowskiego socjalizmu w NRD w konfrontacji z ówczesnym realnym kapitalizmem Niemiec Zachodnich. Jego budowa nie była dobrym rozwiązaniem, aby uratować NRD. Stłumienie międzynarodowego konfliktu i utrzymanie władzy SED odbyły się kosztem wolności zamurowanego społeczeństwa NRD". "Państwo, które zamyka swoje społeczeństwo w więzieniu, nie jest ani demokratyczne, ani socjalistyczne". I na koniec: "PDS bezpowrotnie uwolniła się od stalinizmu SED".
Debata nad stosunkiem postkomunistów do muru, który dzielił Niemców przez 28 lat i pochłonął ok. 1000 ofiar, wybuchła z nową siłą w ostatnich tygodniach, od kiedy PDS szykuje się do udziału we władzach landu Berlin. Dzięki jej cichemu poparciu SPD i Zieloni mogli obalić dotychczasowy rząd Berlina złożony z SPD i CDU. Jednocześnie jednak jeden z liderów partii Peter Porsch napisał artykuł, w którym uznał, że PDS nie powinna przepraszać za mur, bo w 1961 r. utrzymał on pokój w Europie i na świecie. I choć Porsch szybko podał się do dymisji, to nie jest osamotniony w swym myśleniu.
PDS podkreśla, że swoim oświadczeniem nie chce wcale wkupić się w łaski innych partii, zwłaszcza SPD. Szef socjaldemokratów i kanclerz Gerhard Schröder godził się dotychczas na lokalne koalicje SPD i PDS, np. w Meklemburgii i w Saksonii-Anhalt, ale wykluczał ich współpracę na szczeblu centralnym. Za niejasny stosunek do historii postkomunistów zawsze gromko potępiają chadecy. Wybory w Berlinie odbędą się jesienią.
Anna Rubinowicz, Berlin