Defilada w Mińsku - Łukaszenko pokazuje kły

Aleksander Łukaszenko oskarża ?byłych sojuszników ZSRR? o rozpętywanie nowego wyścigu zbrojeń i odpowiada nań demonstracją potęgi militarnej i gospodarczej Białorusi. We wtorek centralną ulicą Mińska przejechały kolumny wyrzutni rakietowych, transporterów opancerzonych, traktorów i kosiarek.

Defilada w Mińsku - Łukaszenko pokazuje kły

Aleksander Łukaszenko oskarża "byłych sojuszników ZSRR" o rozpętywanie nowego wyścigu zbrojeń i odpowiada nań demonstracją potęgi militarnej i gospodarczej Białorusi. We wtorek centralną ulicą Mińska przejechały kolumny wyrzutni rakietowych, transporterów opancerzonych, traktorów i kosiarek.

Okazją była 57. rocznica wkroczenia do miasta Armii Czerwonej. Pięć lat temu białoruski przywódca ogłosił tę datę Dniem Niepodległości. Wcześniej obchodzono ją 27 lipca - na cześć ogłoszenia suwerenności państwowej przez byłą republikę ZSRR.

Jednak to właśnie nostalgia po "wielkiej i niezwyciężonej ojczyźnie od Brześcia po Władywostok" stała się ideologią państwową na Białorusi. - Byli sojusznicy Związku Radzieckiego z antyhitlerowskiej koalicji otwarcie wciągają społeczność międzynarodową w nową spiralę wyścigu zbrojeń - ostrzegał prezydent Aleksander Łukaszenko z trybuny ustawionej pod monumentalnym pomnikiem Lenina.

Chwilę później demonstrowano, że Białoruś nie lęka się nowych militarystów z Zachodu. W stronę trybuny honorowej ruszyły piesze i zmechanizowane kolumny. O potędze b. ZSRR przypomnieli żołnierze w mundurach z czasów wojny, maszerowali kursanci i kadeci uczelni wojskowych, komandosi i funkcjonariusze doborowych oddziałów milicji. Z rykiem silników przetaczały się bojowe wozy piechoty, transportery opancerzone, działa przeciwlotnicze i wyrzutnie rakietowe. Zabrakło tylko lotnictwa.

Defiladzie przyglądało się na żywo zaledwie parę tysięcy osób. Zaproszenia dostali tylko urzędnicy państwowi, wybrani weterani oraz przedstawiciele korpusu dyplomatycznego. Pozostałym telewizyjna spikerka radziła, by oglądali bezpośrednią transmisję w domach - całe centrum miasta otoczyła milicja i służba bezpieczeństwa.

Nie obeszło się jednak bez skandalu - zaproszenia na przegląd wojsk nie przyjęła ambasada litewska. Jednym z odbierających paradę był gen. Uschopczyk, którego brygada walczyła z obrońcami wieży telewizyjnej w Wilnie w styczniu 1991 roku. Ścigany przez litewską prokuraturę, na Białorusi został wiceministrem obrony.

Po kolumnach wojska na plac Niepodległości wjechały produkowane na Białorusi traktory, ciężarówki i trolejbusy - świadectwo rozwoju gospodarczego kraju. Nawet koparki i cysterny asenizacyjne były udekorowane flagami państwowymi. Niektóre przyjechały z odległych miast, by na kilkanaście sekund pojawić się przed oczami prezydenta. Kolumna maszyn rolniczych produkowanych w Homlu wyruszyła w trasę już tydzień temu.

Za kosiarkami pojawiła się młodzież i sportowcy, których znany z zamiłowania do hokeja i narciarstwa prezydent powitał bodaj najradośniej. Gimnastycy wywijali salta na przyrządach ustawionych na ciężarówkach, biatloniści szusowali na rolkach po asfalcie, a tenisiści przebijali piłkę nad siatką niesioną przez kolegów. "Studentki AWF, machając pomponami, oddają hołd swoim starszym kolegom i wykładowcom poległym na froncie" - wyjaśniał na wszelki wypadek sprawozdawca. Łucznicy tylko naciągali cięciwy - strzał na pochód nie pozwolono im już przynieść.

Kosztująca podobno co najmniej 115 tys. dolarów i przygotowywana od kilku tygodni defilada trwała równo godzinę. Trenujące nocami wojsko odjechało z powrotem do koszar, a traktory odstawiono do magazynów. Milicja odblokowała centrum miasta, do którego wyległy tysiące mińszczan czekających na ludowe festyny i obiecane na wieczór pokazy sztucznych ogni.

Łukaszenko również postanowił pokazać krzepę i kilka godzin później na festynie wystartował w wyścigach na rolkach. Na start wezwał swoich konkurentów we wrześniowych wyborach prezydenckich. Jego zdaniem byłby to najlepszy sprawdzian stanu zdrowia kandydatów - opozycja domaga się, żeby każdy z nich przeszedł specjalistyczne badania. Z zaproszenia nikt nie skorzystał - przeciwników obecnego prezydenta bardziej interesuje bowiem nie siła muskułów, lecz zdrowie psychiczne przyszłego przywódcy państwa. Tylko jeden z kandydatów zaproponował, by zamiast ścigać się po asfalcie Łukaszenko rozegrał z nim partię szachów. Nie uzyskał odpowiedzi.

Cezary Goliński, Mińsk

Copyright © Agora SA