Irlandia: Przed marszem oranżystów

W tym tygodniu szczyt ?sezonu marszów? w Irlandii Północnej. W okolicach 12 lipca setki tysięcy protestantów wychodzą na ulice, by przy głośnym biciu bębnów świętować zwycięstwo króla Wilhelma Orańskiego nad katolikami w 1690 r. w bitwie pod Boyne.

Irlandia: Przed marszem oranżystów

W tym tygodniu szczyt "sezonu marszów" w Irlandii Północnej. W okolicach 12 lipca setki tysięcy protestantów wychodzą na ulice, by przy głośnym biciu bębnów świętować zwycięstwo króla Wilhelma Orańskiego nad katolikami w 1690 r. w bitwie pod Boyne.

Zwycięstwo to przypieczętowało wielowiekową dominację Anglii nad Irlandią. Protesty przeciw tym podchodom mnożą się i często przekształcają w gwałtowne zamieszki. Problem tkwi w tym, że lojaliści upierają się, by maszerować przez dzielnice zamieszkane głównie przez katolików. Ci ostatni odbierają to jako prowokację. Obie wspólnoty łączy poczucie zagrożenia - obie są mniejszościami: w Irlandii Północnej katolików jest mniej niż protestantów, ale w skali całej wyspy jest na odwrót.

Już pierwsze pochody protestanckiego Zakonu Oranżystów ponad 200 lat temu wywołały głosy sprzeciwu ze strony katolików. Jednak ostatnio konflikt znacznie się zaostrzył, a liczba marszów stale wzrasta - zwłaszcza od czasu zawieszenia broni w 1994 r. Szczególnie widoczny jest wzrost napięcia wokół marszu w Drumcree, który przechodzi przez katolicką ulicę Garvaghy Road w niedzielę przed 12 lipca. W 1995 r. po raz pierwszy od 188 lat policja postanowiła zablokować ten pochód. Lojalistom udało się jednak odwołać tę decyzję - podobnie jak rok później - za pomocą protestów, przemocy i gróźb. Marsz jest zakazany dopiero od trzech lat. Nie oznacza to jednak końca zamieszek w tej dzielnicy. W 1998 r. lojaliści podpalili 150 domów katolickich lub katolicko-protestanckich rodzin.

W 1998 r. powstała niezależna komisja ds.pochodów, której zadaniem jest mediacja między obydwiema stronami i podjęcie decyzji w przypadkach, kiedy nie dochodzą one do porozumienia. Projekt ten jednak nie przyniósł oczekiwanych rezultatów, ponieważ lojaliści rzadko są skłonni negocjować z mieszkańcami katolickich dzielnic. Ich zdaniem każda decyzja zabraniająca im przemaszerowania przez którąś z części miasta narusza ich prawa cywilne. Porównują takie zakazy do apartheidu w Afryce Południowej. Lojaliści uważają, że komisja ds. pochodów jest marionetką w rękach rządu w Dublinie, co podważa status Irlandii Północnej jako części Zjednoczonego Królestwa. Według nich wszystkie decyzje na temat marszów powinny być podjęte przez policję, która najlepiej oceni sytuację. Jednak 93 proc. członków północnoirlandzkiej policji stanowią protestanci.

smc

Copyright © Agora SA