Fałszywe zdjęcia Reutersa z ataków na Liban

Reuters, jedna z najstarszych i największych agencji prasowych na świecie, padł ofiarą oszusta, który na komputerze podrabiał zdjęcia z bombardowanego Bejrutu

"Zdjęcia nie kłamią, jednak kłamcy mogą fotografować" - tak przeszło sto lat temu pisał Lewis Hine, pionier fotografii dokumentalnej.

W XIX w. fotografowie dodawali rumieńców portretowanym osobom. Za Stalina cenzorzy doklejali lub wycinali ze zdjęć ludzi i przedmioty. W XXI w., gdy narzędziem fotografa prasowego jest aparat cyfrowy, proces obróbki zdjęcia jest błyskawiczny i prosty. A to stwarza pokusę manipulacji. Coraz częściej dopuszcza się jej sam fotograf. Agencje i redakcje coraz częściej dają się nabrać.

Nawet doświadczony Reuters dał się oszukać libańskiemu fotografowi, Adnanowi Hajjowi. Agencja przyznała, że co najmniej dwa jego zdjęcia zostały zmanipulowane.

Panorama płonącego Bejrutu, jaką zarejestrował Hajj, wydała mu się zbyt mało dramatyczna. Własnoręcznie dodał więc zdjęciu dymu i grozy, przerabiając je w komputerze za pomocą popularnego programu graficznego Photoshop. W udramatyzowanej wersji fotografia ukazała się w wielu gazetach i serwisach internetowych. Fałsz rozszyfrowali autorzy amerykańskich blogów politycznych i oskarżyli Reutersa o stronniczość w konflikcie libańskim.

Zdjęcie izraelskiego samolotu "zrzucającego rakiety na libańską wioskę" okazało się sfałszowane i na dodatek kłamliwie podpisane. Samolot w rzeczywistości wyrzucał flary mające go chronić przed ogniem przeciwlotniczym. Hajj użył też Photoshopa, tworząc trzy smugi z jednej.

Amerykańscy i europejscy bloggersi tropią kolejne podejrzane obrazy z wojny. Na zdjęciach dwóch innych libańskich fotografów agencji Reuters i AP znaleźli np. pewną kobietę, która równie sugestywnie opłakuje swój dom zniszczony przez izraelskie bomby. Tyle że w dwóch różnych miejscach Bejrutu i w odstępie dwóch tygodni.

Gdy dziesięć lat temu zaczęto używać komputera do obróbki zdjęć, obowiązywała zasada: dopuszczalne jest wszystko, co można uzyskać w ciemni za pomocą tradycyjnych metod, np. podwyższania kontrastu czy drobnego retuszu. Tak powinno być nadal.

Hajj został już zwolniony z pracy. Dla pracującego w Reutersie od dziesięciu lat fotografa to profesjonalna śmierć. Prawdopodobnie żadna poważna agencja fotograficzna nie odważy się go już zatrudnić. A Reuters na wszelki wypadek skasował już ze swego archiwum 920 wykonanych przez niego zdjęć.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.