22 sierpnia 1991 roku, kiedy było już jasne, że spiskowcy ponieśli klęskę, a Borys Jelcyn triumfuje, grupa zwolenników demokracji podeszła pod Biały Dom na Krasnopriesnienskiej Nabiereżnej z uszytą nocą długą prawie na sto metrów biało-niebiesko-czerwoną flagą. Na dachu gmachu, w którym mieściła się Rada Najwyższa radzieckiej jeszcze Rosji, pierwszy raz załopotał trójkolorowy sztandar, który car Piotr I uczynił symbolem floty wojennej, a Mikołaj II flagą Rosji.
Pod Białym Domem ponadstutysięczny tłum zażądał natychmiastowego uznania sztandaru za państwowy. Wojna trójkoloru z czerwonymi proporcami trwała jeszcze ponad dziewięć lat - dopiero w ubiegłym roku Władimir Putin podpisał ustawy o hymnie, godle i fladze państwowej.
W środę dawni obrońcy Białego Domu przemaszerowali ulicami Moskwy z kopią wielkiej flagi uszytej nocą z 21 na 22 sierpnia 1991. Doszli do skrzyżowania Sadowego Kolca z Nowym Arbatem, gdzie dziesięć lat temu polegli trzej młodzi mieszkańcy stolicy: Dmitrij Komar, Ilia Kriczewski i Władimir Usow.
Kiedy matka Komara i ojciec Usowa wciągali trójkolorowy sztandar na maszt ustawiony obok tablicy upamiętniającej poległych, orkiestra wojskowa zagrała nowy-stary hymn państwowy. Na dźwięk muzyki Aleksandra Aleksandrowa, która przez dziesięciolecia była hymnem ZSRR, zebrani drgnęli.
W Moskwie obchody rocznicy puczu Giennadija Janajewa, której świat poświęcał tyle uwagi, były bardzo skromne. Na wiece przychodziło po sto osób. Tak było i w niedzielę pod Białym Domem i we wtorek na Cmentarzu Wagańkowskim, gdzie są pochowani Komar, Kriczewski i Usow. Nie więcej niż sto osób przyszło w środę na obchody dnia flagi na Nowym Arbacie. Ale i komunistom, którzy we wtorek zwołali wiec pod siedzibą Fundacji Michaiła Gorbaczowa, by naurągać ostatniemu sekretarzowi generalnemu i dobrym słowem wspomnieć puczystów, też udało się zebrać nie więcej niż stu ludzi.
Władze państwowe uczciły rocznicę - jak to się mówi w Moskwie - "chwilą przemilczenia". Jelcyn wspomniał o niej dopiero wtedy, kiedy w środę Borys Niemcow, lider Sojuszu Sił Prawicowych, złożył mu życzenia w związku z Dniem Flagi Państwowej.
Obecny Władimir Putin był w poniedziałek na Wyspach Sołowieckich. Wydawało się, że przyjeżdżając na miejsce pierwszego bolszewickiego obozu koncentracyjnego w rocznicę wydarzeń oznaczających kres bolszewickiego państwa, coś musi powiedzieć. Prezydent modlił się w sołowieckich monastyrach, zapalał świeczki, ale o puczu milczał.
Moskiewskie media atakują go za to. Niektórzy komentatorzy pytają, gdzie był Putin w sierpniu 1991 roku, sugerując - że pewnie w centrali KGB gotów do walki za puczystów. Zapominają, że dzisiejszy prezydent w tym czasie stał twardo u boku swego szefa, demokratycznego mera Sankt Petersburga Anatolija Sobczaka, jednego z najbardziej zdecydowanych przeciwników puczu.
Wacław Radziwinowicz, Moskwa