Brytyjska armia znów ma walczyć z pryszczycą

Władze weterynaryjne Northumberlandu, północno-wschodniego regionu Wielkiej Brytanii, poprosiły wojsko o pomoc w walce z kolejnym ogniskiem pryszczycy - epidemii, która miała zostać wytępiona już kilka miesięcy temu

Brytyjska armia znów ma walczyć z pryszczycą

Władze weterynaryjne Northumberlandu, północno-wschodniego regionu Wielkiej Brytanii, poprosiły wojsko o pomoc w walce z kolejnym ogniskiem pryszczycy - epidemii, która miała zostać wytępiona już kilka miesięcy temu

Od czwartku w Northumberlandzie władze weterynaryjne odnotowały 16 przypadków pryszczycy. Ponieważ były one rozrzucone na dużym terenie - a choroba przenosi się niesłychanie łatwo - zabić i zniszczyć trzeba będzie znacznie więcej zwierząt, co najmniej kilkaset, a w wariancie pesymistycznym 2,5 tys. Postanowiono więc poprosić o pomoc wojsko - 101. pułk artylerii z Newcastle przyśle 30 żołnierzy i ciężki sprzęt; wojskowi pomogą w transporcie i paleniu zwłok zwierzęcych.

Kolejne ognisko pryszczycy to złe wiadomości dla rządu - od początku tego roku zabito a później spalono na gigantycznych stosach 3,8 mln zwierząt. Gdy brytyjskie farmy były już niemal całkowicie ogołocone z bydła i owiec, rząd Tony'ego Blaira triumfalnie obwieścił, że udało się zatrzymać epidemię. Ta jednak okazała się trwalsza, niż przewidywano. - Decyzja o wezwaniu armii oznacza, że ten wybuch epidemii jest poważniejszy, niż przyznałby to rząd - mówił Tim Yeo, rzecznik opozycyjnej Partii Konserwatywnej.

Według raportu brytyjskiej agencji rolnej koszt walki z pryszczycą może sięgnąć 5,9 mld dol.

Konrad Niklewicz

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.