Tutejsze media od dawna spekulowały na temat tzw. syndromu bałkańskiego - tajemniczego zespołu dolegliwości, na który zapadają uczestnicy belgijskiego kontyngentu bałkańskiego liczącego w latach 1992-99 w sumie 12 tys. żołnierzy. Objawia się on kłopotami z koncentracją, bólami głowy, bezsennością i nadpobudliwością. Nie było jednak dowodów na to, że może być wstępem do poważniejszych chorób. W piątek informację o możliwym związku pomiędzy służbą na Bałkanach a spowodowaną rakiem śmiercią piątki żołnierzy potwierdził pułkownik Alain Vilet, doradca ministra obrony Andre Flahauta.
Ministerstwo przyznało, że część żołnierzy, którzy służyli w b. Jugosławii, choruje na raka. Według jednej z teorii miałby on być spowodowany faktem, że przebywali na terenach skażonych odpadami radioaktywnymi, a dokładnie pozostałościami po radioaktywnej uranowej amunicji używanej przez lotnictwo amerykańskie podczas bałkańskich operacji.
Rząd belgijski nie chce wywołać paniki wśród weteranów misji pokojowych i ich rodzin i - jak dotąd - jest bardzo oszczędny w formułowaniu końcowych wniosków. Kilka miesięcy temu resort obrony wysłał szczegółowe kwestionariusze zdrowia do 12 tys. żołnierzy. Po ich przeanalizowaniu opublikuje raport na temat "syndromu bałkańskiego".
Również włoskie ministerstwo obrony - po wykryciu wypadków zachorowań i śmierci na raka bałkańskich weteranów - wszczęło śledztwo w sprawie możliwego skażenia żołnierzy pozostałościami po uranowej amunicji. Swoje własne dochodzenie w tej sprawie prowadzi w Kosowie specjalny zespół ONZ.
Jacek Pawlicki, Bruksela