Porwanie Amerykanina|w Czeczenii

Amerykanin Kenneth Gluck z organizacji Lekarze bez Granic został wczoraj porwany w Czeczenii w podgrozneńskim miasteczku Stare Atagi. Jest to pierwsze porwanie cudzoziemca w Czeczenii, odkąd jesienią 1999 r. republika ta została najechana przez rosyjskie wojska

Porwanie Amerykanina|w Czeczenii

Amerykanin Kenneth Gluck z organizacji Lekarze bez Granic został wczoraj porwany w Czeczenii w podgrozneńskim miasteczku Stare Atagi. Jest to pierwsze porwanie cudzoziemca w Czeczenii, odkąd jesienią 1999 r. republika ta została najechana przez rosyjskie wojska

Gluck i inny Amerykanin Jonathan Litehead z organizacji Akcja przeciwko Głodowi oraz ich czeczeńscy ochroniarze zostali zaatakowani przez zamaskowanych napastników na rogatkach Starych Atagów. Porywacze wciągnęli Glucka i trzech Czeczenów do swojego samochodu i uciekli. Lekko rannemu Liteheadowi udało się uratować.

Rosjanie, którzy niechętnie widzą wszelkie międzynarodowe organizacje działające w Czeczenii, oznajmili, że Amerykanin został porwany przez czeczeńskich partyzantów i że sam sobie jest winien, gdyż podróżował po republice bez eskorty rosyjskich żołnierzy. Według Moskwy Glucka porwała banda Ramzana Ahmedowa, tego samego, który latem 1999 r. uprowadził dwie polskie uczone.

Przywódcy czeczeńskich partyzantów, tradycyjnie już, winą za handel żywym towarem (proceder ten posłużył Rosji jako pretekst do najazdu na Czeczenię) obarczają rosyjskie służby specjalne. Ich zdaniem Kreml od lat przymykał oczy na działalność przestępczych band i w ten sposób kompromitowali Czeczenię i zniechęcali nie tylko potencjalnych inwestorów, ale nawet dziennikarzy i organizacje humanitarne do podróży na Kaukaz. Makabryczna seria porwań i zabójstw zaczęła się jeszcze podczas poprzedniej wojny rosyjsko-czeczeńskiej, kiedy nieznani sprawcy porwali i zamordowali Freda Cuny'ego, a potem lekarzy z Czerwonego Krzyża. Ten ostatni mord, dokonany w grudniu 1996 r. także w Starych Atagach, omal nie storpedował wyborów prezydenckich w Czeczenii. O tamte zbrodnie czeczeńscy przywódcy oskarżają samozwańczego emira Adama Denijewa, mieszkającego w Moskwie, i podejrzewanego o konszachty w rosyjskimi służbami specjalnymi.

Zamach na Amerykanina zbiegł się z gorączkowymi targami w Moskwie w sprawie powołanie nowego, kolaboracyjnego rządu czeczeńskiego. Rosjanie chcą go powołać przed 21 stycznia, gdy teoretycznie kończy się kadencja prezydenta Asłana Maschadowa. Według pogłosek obecny szef kolaboracyjnych władz, były duchowy przywódca czeczeńskich muzułmanów, mufti Ahmad Kadyrow zostanie usunięty.

afp, reuters, wj

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.