Matka Nataschy Kampusch brała udział w porwaniu dziewczyny?

Brigitta Sirny, matka zaginionej Nataschy Kampusch, która po ośmiu latach uciekła swojemu porywaczowi, mogła mieć udział w zniknięciu córki. Kobieta odpowie za to przed sądem. Sirny broni się, publikując wspomnienia. Książka "Lata rozpaczy - moje życie bez Nataschy" ma ukazać się w przyszłym miesiącu - pisze brytyjski "The Times".

- Nie mogłam normalnie żyć. To była jedynie wegetacja. Długo nie mogłam się z tym wszystkim pogodzić, pomogło mi dopiero napisanie książki. Opisałam ten koszmar ze wszystkimi szczegółami - tłumaczy Brigitta Smirny, która wspomnienia napisała z pomocą austriackiego dziennikarza.

Natascha Kampusch zaginęła w 1998 r. Dziesięcioletnia wówczas dziewczyna została porwana w drodze do szkoły. Napastnik, Wolfgang Priklopil uwięził ją w piwnicy swojego domu pod Wiedniem. Natascha spędziła tam osiem lat. W sierpniu zeszłego roku dziewczynie udało się uciec, Prikopil popełnił samobójstwo rzucając się pod pociąg.

O spektakularnej ucieczce Nataschy Kampusch dowiedzieli się ludzie na całym świecie. Teraz 19-letnia dziewczyna jest już milionerką, a w austriackich mediach powtarzają się spekulacje, że za porwaniem stała jej matka, Brigitta Sirny. sprawą zajął się były sędzia Martin Wabl. Już raz skazano go za fałszywe oskarżenia pod adresem Sirny, ale Wabl ponownie skierował sprawę do sądu.

- Mam dziewięciu świadków, który potwierdzają moją teorię. Od samego początku podejrzewałem matkę. Zaraz po porwaniu córki twierdziła, że straciła nadzieję, i że Natascha nigdy się nie odnajdzie - mówił Wabl. Mężczyzna twierdzi, że dziewczynka była wykorzystywana seksualnie przed porwaniem. A jej zaginięcie miało pomóc w zatajeniu tej sprawy.

- Czuję się tak, jakby mnie już skazano. Mam z córką dobrą relację. Próbujemy wrócić do normalnego życia, ale wszystko sprzysięgło się przeciwko nam - tłumaczy Sirny w rozmowie z "Timesem". Kobieta rozwiodła się z mężem na długo przed porwaniem Nataschy. Pierwsze przesłuchania odbędą się jeszcze w czerwcu - podaje "The Times".

Copyright © Agora SA