Chiny i ASEAN stworzą strefę wolnego handlu

Podpisany w poniedziałek układ to początek integracji gospodarczej dynamicznego regionu zdominowanego przez Chiny. Finał przewidziano na 2020 r.

W poniedziałek w stolicy Laosu Vientiane Chiny i ASEAN podpisały historyczny ramowy układ o integracji gospodarczej. ASEAN to południowoazjatyckie ugrupowanie współpracy gospodarczej, tworzą je Birma, Brunei, Filipiny, Indonezja, Kambodża, Laos, Malezja, Singapur, Tajlandia i Wietnam.

Strefa powstać ma na obszarze zamieszkałym dziś przez dwa miliardy ludzi. Wartość gospodarki ASEAN ocenia się na 1 trylion dolarów, chińskiej - na 1,4 tryliona.

Pierwszym krokiem będzie zniesienie ceł, co stanie się do 2010 r., kiedy to powstanie największa na świecie strefa wolnego handlu. Integracja ekonomiczna i powstanie odpowiednika europejskiego i północnoamerykańskiego obszaru gospodarczego przewidziana jest na 2020 rok.

- Te plany stanowią wyzwanie dla Japonii i Stanów Zjednoczonych - mówi profesor Chao Chien-min z tajwańskiego uniwersytetu Chengchi. Dla Tajwanu układ z Vientiane, który pozostawia go na boku, jest złą wiadomością. Nie ulega wątpliwości, że Chiny, które uważają tę de facto niepodległą wyspę, 15. potęgę handlową świata, za swoją zbuntowaną prowincję, chcą użyć układu, by wpędzić Tajwan w izolację.

Obok ramowego układu w Vientiane podpisano szereg mniejszych o współpracy w walce z terroryzmem, systemie prewencji epidemii takich jak ptasia grypa i SARS, w turystyce i szkoleniach sił zbrojnych.

Nowy blok będzie zdominowany przez Chiny, dziś piątą gospodarkę świata, pnącą się szybko w górę. Z roku na rok rośnie jej rola w gospodarce poszczególnych krajów Azji. Usuwanie barier celnych oznacza wzrost obrotów handlowych. Do 2010 r. mają wzrosnąć do 140 mld dol. - ocenia sekretariat ASEAN. To nieco więcej niż dziś wynoszą obroty całego regionu ze Stanami Zjednoczonymi (120 mld) i z UE (110 mld).

W krajach ASEAN nie wszyscy są zachwyceni. Już dziś widać, kto na układzie wygra, a kto straci. Najwięcej powodów do obaw mają konkurujący z chińskim eksporterzy tanich produktów, tekstyliów, obuwia, zabawek z Wietnamu, Indonezji czy Tajlandii. Najwięcej obiecują sobie takie sektory jak turystyka czy usługi nastawione na chińskich konsumentów, a także przemysł wydobywczy, odpowiadający na ogromne zapotrzebowanie Chin.

W Vientiane obok głównego układu podpisano umowy o współpracy w dziedzinie infrastruktury. Do 2007 r. z Tajlandii będzie można dojechać do Chin drogą szybkiego ruchu, która połączy Bangkok z południowo-wschodnim miastem Kunming, stolicą prowincji Yunnan. W planach są połączenia lądowe między Chinami a Birmą, dziś dostępną tylko drogą lotniczą, a powracającą szybko do dawnej roli trybutariusza Chin, pełnionej zanim ten kraj zdobyli w XIX wieku Brytyjczycy. Przez Birmę ma też prowadzić połączenie Chin z Singapurem przez Birmę.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.