Jak Aleksander Łukaszenko został białoruskim patriotą

Z Rosji o Rosji: Dlaczego Rosjanie dziwią się, że inni nie bronią ich interesów - pisze Witalij Portnikow

Rosyjscy przywódcy stracili ostatnio cierpliwość do Białorusi. Moskwa rozmawia z Aleksandrem Łukaszenką wyłącznie w tonie ultimatum. Władimir Putin wysyła mu listy, które de facto są zobowiązaniami, a szef banku centralnego Siergiej Ignatiew ogłasza nieznaczne ustępstwo Moskwy wobec Białorusi, które ma polegać na zaproszeniu jeszcze jednego jej przedstawiciela do powstającej rady Banku Centralnego Związku Białorusi i Rosji. O rewolucji można by mówić, gdyby w tej radzie zasiadło tyle samo Rosjan ile Białorusinów, ale w Moskwie nie pracują na szczęście sami samobójcy.

Nie bardzo tylko wiadomo, dlaczego szczęście dla Rosji miałoby okazać się równocześnie szczęściem dla Białorusi. Znana moskiewska dziennikarka Katia Mietielica po odwiedzeniu białoruskiej restauracji w stolicy stwierdziła autorytatywnie, że Białoruś to jest w zasadzie Rosja, tylko znacznie bardziej nieszczęśliwa. Wystarczy teraz zrozumieć, na czym polega nieszczęście Białorusi. Czy jego przyczyną nie jest przypadkiem postawa sąsiadów tego kraju w ciągu ostatnich wieków? Weźmy na przykład początek XXI w. Skoro wprowadza się wspólną walutę w Białorusi i Rosji, to czy oba państwa nie powinny mieć równych praw i takiej samej liczby przedstawicieli w nowym banku centralnym? Jeżeli natomiast na Białorusi ma po prostu zostać wprowadzony rubel rosyjski, trzeba o tym wyraźnie powiedzieć i zastanowić się nad suwerennością tego kraju. Nie chodzi o to, co będzie wydrukowane na przyszłych banknotach, ale o to, czy w ogóle będzie takie państwo - Białoruś. Aleksander Łukaszenko ma w tym przypadku, niestety, rację - jeżeli kraj nie będzie kontrolował swoich finansów, prędzej czy później po prostu zniknie z mapy. Inną sprawą jest to, że unia finansową między Rosją i Białorusią na warunkach Mińska będzie niekorzystna dla Moskwy. A zjednoczenie powinno być procesem wygodnym dla obu stron, a nie tylko dla jednej z nich. Jednostronna korzyść ma zupełnie inną nazwę i historia wiele razy pokazywała politykom rosyjskim, co w rezultacie wynika dla Moskwy, jeśli ma się ambicje budowania imperium. Nowa elita rosyjska szybko jednak widać zapomniała gorzką lekcję historii. Zupełnie niezrozumiałą rzeczą jest to, że gdy przywódcy naszych sąsiadów zaczynają bronić swoich interesów z takim samym uporem jak Rosja, to od razu nazywa się ich politykami niekonstruktywnymi, z którymi w ogóle nie ma o czym rozmawiać. W końcu nie wszyscy muszą ciągle bronić interesów Rosji...

Tak więc na starość Aleksander Łukaszenko został patriotą. Oczywiście nie myśli on o Białorusi, ale przede wszystkim o sobie i swojej władzy. Ale w tym przypadku jego egoizm pokrywa się z interesami państwa, z koniecznością obrony go przed dziwnym ignorowaniem faktu przez Moskwę, że jako państwa Białoruś i Rosja niczym się nie różnią poza rozmiarem i nieco innym położeniem na mapie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.