Radzieckie arsenały broni biologicznej wciąż mogą być groźne

Leżąca na Morzu Aralskim wyspa Wozrożdienie (Odrodzenie) jest jednym z licznych ostatnio egzotycznych miejsc, o których czytelnicy amerykańskiej prasy dowiadują się nie dlatego, że znajduje się tam piękna plaża, na której w cieniu palm spędzić można wakacje. Ten pustynny skrawek ziemi ma jednak smutną sławę. To jest, być może, największe na świecie śmietnisko broni bakteriologicznej.

Radzieckie arsenały broni biologicznej wciąż mogą być groźne

Leżąca na Morzu Aralskim wyspa Wozrożdienie (Odrodzenie) jest jednym z licznych ostatnio egzotycznych miejsc, o których czytelnicy amerykańskiej prasy dowiadują się nie dlatego, że znajduje się tam piękna plaża, na której w cieniu palm spędzić można wakacje. Ten pustynny skrawek ziemi ma jednak smutną sławę. To jest, być może, największe na świecie śmietnisko broni bakteriologicznej.

Świeże zainteresowanie, jakie budzi Odrodzenie wśród amerykańskich specjalistów wojskowych, jest tym bardziej zrozumiałe, że na tym "wysypisku" Armia Radziecka pochowała w 1988 r. wiele ton pospiesznie potraktowanych chlorkiem bakterii wąglika.

Wąglik - piąta plaga

Historia radzieckiego programu rozwoju broni bakteriologicznej nie była dla amerykańskiego wywiadu tajemnicą, a od czasu, gdy w 1992 r. zastępca szefa Biopreparatu, instytucji zajmującej się rozwojem i produkcją tych broni, Kanatjan Alibekow "wybrał wolność" w USA, jego wiedza była dość szczegółowa. Zawiera ją książka trójki korespondentów "New York Timesa": Judith Miller, Stephena Engelberga i Williama Broada "Zarazki: bronie biologiczne i amerykańska tajna wojna" ("Germs: Biological Weapons and America's Secret War"), której publikacja zbiegła się z wrześniowym terrorystycznym atakiem na Amerykę. Jest to historia zarazem fascynująca i niepokojąca.

Użycie wąglika jako broni ma swą legendarną prehistorię. Jak sądzi wielu badaczy, Bóg użyczył go Izraelitom już jakieś 3,5 tys. lat temu - jako piątej plagi - by ukarać Egipcjan. W czasie I wojny światowej zarówno Amerykanie, jak i Niemcy prowadzili laboratoryjne badania nad jego militarnym "uzdatnieniem", choć pogłoski o jego użyciu nie zostały nigdy potwierdzone. W czasie II wojny Anglicy rozważali zastosowanie wąglika w odwecie za niemieckie naloty na Londyn, ale nigdy zamiaru tego nie wprowadzili w życie.

Wielkie zainteresowanie wąglikiem jako bronią strategiczną i taktyczną, jaką wykazały w okresie zimnej wojny władze radzieckie, wynikać mogło z kilku przyczyn. Choć może się to wydać raczej słabością niż zaletą - to, że wąglik nie jest w zasadzie zaraźliwy w kontakcie z osobą zarażoną, a także istnienie skutecznej szczepionki przeciwko niemu - pozwalało wojskowym kontrolować jego użycie. Własna "żywa siła" może przed inwazją zostać zaszczepiona, a zdobyte terytorium odkażone.

Archipelag Biopreparatu

Radzieccy stratedzy zdecydowali się zintensyfikować badania i produkcję broni biologicznej niebawem po ratyfikacji w 1972 r. przez Stany Zjednoczone i Związek Radziecki konwencji o zakazie doskonalenia, produkowania i przechowywania broni biologicznych i toksycznych. W 1974 r. stworzony został decyzją Biura Politycznego, a rozsiany po rozległym obszarze ZSRR, archipelag składający się z około 50 laboratoriów badawczych i zakładów wytwórczych, których jednym z bardziej "nieszkodliwych" produktów były właśnie zarodniki wąglika. Owo nowe "gławnoje uprawlienie", znane pod skrótem Biopreparat, w okresie szczytowej aktywności zatrudniało około 60 tys. ludzi. Jego szefem był generał Jurij Kalinin, zaś jego zastępcą i dyrektorem naukowym - Alibekow.

Ze względu na tajemnicę władze radzieckie nie szczepiły ludności cywilnej zamieszkującej w sąsiedztwie wojskowych laboratoriów bakteriologicznych. W kwietniu 1979 r. doprowadziło to do tragicznego wypadku w okolicach syberyjskiego miasta Swierdłowsk (które dziś powróciło do swej przedrewolucyjnej nazwy Jekaterynburg), kiedy z miejscowej bazy wojskowej wymknęła się chmura zarodników wąglika w postaci aerozolu, powodując śmierć 66 osób. Oficjalna wersja wydarzeń głosi, że źródłem zarażenia była naturalna epidemia wśród miejscowego bydła. Dopiero w kwietniu 1992 r. prezydent Jelcyn przyznał niechętnie i zdawkowo, że chodziło o bakteriologiczne badania militarne.

Po wypadku w Swierdłowsku produkcja wąglika została pospiesznie przeniesiona do małego, nieoznaczonego na żadnej mapie, kazachskiego miasteczka Stepnogorsk, gdzie nowo zbudowana Naukowa Eksperymentalna Baza Produkcyjna rozpoczęła w 1982 r. wytwarzanie zarodników wąglika, osiągając wydajność rzędu 300 ton w ciągu trwającego 220 dni cyklu produkcyjnego. W ciągu następnych lat zakład wyprodukował wielokrotnie więcej wąglika niż potrzeba, by zabić całą ludność Ziemi. W okresie "świetności" zatrudnionych w nim było 700 naukowców i techników.

Idą trudne czasy

Tymczasem w drugiej połowie lat 80., z nadejściem pierestrojki i głasnosti, władze radzieckie zaczęły tracić zainteresowanie dalszym rozwojem broni biologicznych i dla Biopreparatu rozpoczęły się trudne czasy. Po rozpadzie Związku Radzieckiego jego dziedzictwo przejęte zostało częściowo przez nowo powstałe niepodległe państwa dawnego imperium i Stepnogorsk, a z nim także wyspa Odrodzenie przeszły pod administrację Kazachstanu. Stepnogorsk był jedynym wielkim zakładem produkcji broni bakteriologicznej, który po 1991 r. znalazł się poza bezpośrednią kontrolą Rosji, i fakt ten miał istotne dyplomatyczne konsekwencje.

Na początku lat 90. stosunki amerykańsko-rosyjskie były na tyle dobre, że oba kraje wspólnie starały się zabezpieczyć radzieckie zapasy broni jądrowej przed dostaniem się w niepowołane ręce. Amerykanie przeznaczyli także istotne fundusze na pomoc dla dawnych radzieckich ekspertów jądrowych, którzy z chwilą zakończenia zimnej wojny znaleźli się bez pracy i wystawieni byli na pokusę sprzedania swej wiedzy krajom trzecim, które miały ambicje zaopatrzenia się w bronie nuklearne. Wywiad i dyplomacja amerykańska przywiązywały nieporównanie mniejszą wagę do znacznie bardziej realnego niebezpieczeństwa rozprzestrzenienia się broni biologicznych. Rosjanie milczeli o swoich zimnowojennych programach, których ograniczenie bądź zakończenie pozostawiło na rynku pracy dziesiątki tysięcy bezrobotnych specjalistów.

Inspekcja w strefie śmierci

Potwierdzenie wagi tego zagrożenia Amerykanie zawdzięczają w dużej mierze niestrudzonej dociekliwości młodego dyplomaty Andy'ego Webera, który w połowie lat 90. pełnił funkcję pierwszego sekretarza amerykańskiej ambasady w Kazachstanie. Dzięki swemu uporowi i towarzyskim talentom Weber stał się pierwszym zachodnim dyplomatą, któremu pozwolono w 1995 r. na inspekcję zakładów w Stepnogorsku. Potwierdziła ona w pełni rewelacje Alibekowa i innych byłych radzieckich pracowników Biopreparatu zbiegłych do USA na temat gigantycznej skali tego nadal tajnego przedsięwzięcia. Poruszony swym odkryciem Weber zdołał wkrótce potem dotrzeć ze swymi kazachskimi informatorami do samej "strefy śmierci" - na wyspę Wozrożdienie.

Ta bezludna dziś wyspa, która niebawem - z powodu wysychania Morza Aralskiego w konsekwencji wielkich radzieckich projektów melioracyjnych - stanie się półwyspem, była przez 25 lat poligonem wojny biologicznej. Poddawany był tu testom na otwartym powietrzu, na doświadczalnych zwierzętach nie tylko wyprodukowany w Stepnogorsku wąglik, lecz także inne, znacznie groźniejsze bronie biologiczne, takie jak dżuma (Yersinia pestis), tularemia (Francisella tularensis), gorączka Q (Coxiella brunetti), bruceloza, a także - według niepotwierdzonych podejrzeń - także czarna ospa. Kiedy w czasie eksperymentów niespodziewanie zmieniała się pogoda, śmiercionośne chmury niesione były przez wiatr nad ląd, powodując w jednym przypadku zagładę wielotysięcznego stada antylop, a w innym, jaki wydarzył się w 1972 r., śmierć kilku zarażonych dżumą miejscowych rybaków.

Zdezynfekować wyspę

W 1992 r. Wozrożdienie zostało ewakuowane, lecz zanim to nastąpiło, w pospiesznie wykopanych rowach pogrzebane zostały na niej "remanenty" wąglika. Pobrane próbki ziemi wykazały, że jest ona nadal skażona.

W czasie niedawnej wizyty w Stanach Zjednoczonych, 22 października 2001 r., wiceminister spraw zagranicznych Uzbekistanu (który jest wraz z Kazachstanem współwłaścicielem Wozrożdienia) podpisał z amerykańskimi władzami umowę, zgodnie z którą Pentagon podejmie się "dezynfekcji" wyspy w ramach programu "Kooperacyjna redukcja zagrożenia".

Broń masowej psychozy

Tymczasem bilans terrorystycznego, bakteriologicznego ataku na Amerykę wynosi - na dziś - 17 zarażonych i czterech zmarłych. Wąglik okazał się na razie raczej bronią masowej psychozy niż zagłady. Amerykańskie organa śledcze nadal nie wiedzą, czy atak ten jest dziełem muzułmańskich fanatyków, czy też zbrodnią domorosłych szaleńców. Tak czy inaczej historia Wozrożdienia i całego radzieckiego programu rozwoju broni biologicznych wydaje się wskazywać, że zarazki te "leżą na ulicy" i wystarczy się schylić, by je podnieść i rozmnożyć

Wiele słuszności ma brytyjski tygodnik "Sunday Times", który 21 października opublikował artykuł pt. "Niewidoczny wróg": "Nie martwmy się, to tylko wąglik. Istnieje jednak wiele innych, groźniejszych broni biochemicznych".

Krzysztof Szymborski

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.