Zakazucha

Komentarz Dawida Warszawskiego z cyklu ?Prognoza pogody?

Zakazucha

Komentarz Dawida Warszawskiego z cyklu "Prognoza pogody"

W Buriacji przedwyborczo. Prezydent tej syberyjskiej republiki Leonid Potapow szykuje się pod koniec czerwca do objęcia trzeciej kadencji. Albo piątej, jeśli liczyć jego sowiecki jeszcze staż. Wprawdzie sąd najwyższy Federacji Rosyjskiej orzekł, że trzecia kadencja byłaby sprzeczna z konstytucją, ale wyrok zapadł już po rejestracji kandydatury Potapowa. Główny rywal prezydenta Bodo Siemionow - pół-Buriat, co w tej etnicznie mieszanej republice może odegrać rolę, ale też były aparatczyk - skarży się, że popierające go gazety narażone są na nieustające wizyty prokuratury i inspekcji podatkowej. Pozostali kandydaci się nie liczą.

Niezależny tygodnik w Ulan-Ude "Inform-Polis" nie popiera żadnego z kandydatów. Zresztą nie może - 8 maja redaktor naczelny pisma Igor Ozierow został skazany na 2 tys. rubli grzywny za to, że opublikował artykuł o wiecu Siemionowa. Buriacka komisja wyborcza uznała, że od momentu zarejestrowania kandydatów prasie wolno jedynie publikować płatne reklamy polityczne każdego z nich. Jakikolwiek artykuł opisujący za darmo ich kampanię stanowi zdaniem komisji naruszenie zakazu przedwyborczej agitacji. "Po wyroku zrozumieliśmy, że nie wolno nam pisać o kampanii - mówi naczelny "Inform-Polis". - Możemy jedynie drukować płatną propagandę". Gazeta zastosowała się do zakazu.

Płatne artykuły - zwane po rosyjsku zakazucha - to zmora rosyjskiej prasy. W każdej gazecie, od prowincjonalnych brukowców po szanowaną prasę centralną, jest ich pełno. Wychwalają zalety rozmaitych towarów lub produkujących je przedsiębiorców. Za uczciwe uchodzą te gazety, które drobnym drukiem piszą pod takim tekstem: "Na prawach reklamy". Najczęściej jednak nic ich nie odróżnia od normalnych tekstów, a swym podpisem firmują je redakcyjni dziennikarze, których czasem nie pyta się nawet o zgodę. Ta praktyka głęboko podważyła zaufanie Rosjan do prasy. Uważają na ogół, że gazety są kupione i kłamią.

Werdykt buriackiej komisji wyborczej nie ma żadnego prawnego uzasadnienia. Ustawa o podstawowych gwarancjach praw wyborczych niczego takiego nie przewiduje. Inaczej jest jednak z jej nową wersją, która wprawdzie jeszcze nie obowiązuje, lecz w tym roku została przyjęta przez Dumę i czeka na podpis prezydenta. Art. 44 pkt 2 uznaje za "przedwyborczą agitację" "wyrażanie stosunku do kandydatów... opisywanie możliwych konsekwencji ich wyboru... rozpowszechnianie informacji o ich działalności niezwiązanej z ich aktywnością zawodową" itd. Słowem - pisanie o nich. Uprawianie dziennikarstwa. Nie byłoby kwestii, gdyby nie to, że ustawa stwierdza również, że "przedwyborcza agitacja" musi być identyfikowana jako pochodząca ze sztabu wyborczego kandydata. Słowem - że to zakazucha.

Jeżeli Putin podpisze ustawę - a dlaczego miałby nie podpisać? - w myśl tych właśnie zasad odbędą się następne wybory prezydenta Rosji. Po stronie Putina będzie cały aparat propagandowy państwa, jego przeciwnicy zaś będą mieli tylko zakazuchę, po którą prezydent nawet nie będzie musiał sięgać. Dziennikarstwo będzie w praktyce zakazane, a bez niego demokracja stanie się fikcją. W Buriacji ktoś się po prostu pośpieszył. Albo przewidział przyszłość i stanął po jej stronie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.