Grudziński: tarcza USA dobra dla Polski

Polska zyska na umieszczeniu u nas części amerykańskiej tarczy antyrakietowej - uważa ekspert w sprawach wojskowości i były ambasador Polski w Waszyngtonie. Z wyścigu o bazę wypadli Czesi

W Polsce rozpoczęła się już publiczna debata na temat umieszczenia w naszym kraju amerykańskiej bazy rakietowej. Byłaby ona częścią amerykańskiej tarczy chroniącej wszystkie kraje NATO przed atakiem rakietowym.

Nowy rząd RP w swym programie "Solidarne państwo" umieścił punkt o tym, iż będzie zabiegał o umieszczenie tej bazy w naszym kraju. Prawdopodobnie punkt ten jednak znalazł się w programie przez pomyłkę. O ile bowiem negocjacje z Amerykanami w sprawie umieszczenia bazy w Polsce trwają już od kilku lat, o tyle trzy ostatnie rządy prowadziły je po cichu i z dala od mediów.

Tarcza antyrakietowa będzie się składać z sieci radarów na całym świecie i w kosmosie oraz z trzech baz, na terenie których w silosach składowane będą rakiety, które mają strącać wrogie rakiety lecące do Europy lub USA i Kanady. Dwie takie bazy już istnieją na Alasce i w Kalifornii, budowa trzeciej powinna ruszyć gdzieś w Europie Środkowej za mniej więcej pół roku.

Według amerykańskich ekspertów o zbudowanie bazy zabiegają oprócz Polski także Węgrzy i Czesi. Czeska gazeta "Aktualne.cz", powołując się na wysokiego rangą czeskiego dyplomatę, poinformowała wczoraj, że Czechy z tego wyścigu wypadły, bowiem stosunki pomiędzy Pragą i Waszyngtonem nie są ostatnio najlepsze.

Zdaniem Przemysława Grudzińskiego, byłego wiceministra obrony i spraw zagranicznych oraz byłego ambasadora RP w USA, budowa takiej bazy w Polsce, choć jest pomysłem kontrowersyjnym, wyszłaby jednak naszemu krajowi na dobre.

Paweł Wroński: Czy Polska zyska, czy straci na ewentualnej budowie bazy antyrakietowej w naszym kraju?

Przemysław Grudziński: Moim zdaniem Polska zyska, bo umieszczona w naszym kraju baza mogłaby zostać częścią składową systemu, który wzmacnia poczucie bezpieczeństwa kluczowego państwa w systemie międzynarodowym.

Obecność takiej bazy zapewni nam bezpieczeństwo?

- To muszą ocenić eksperci i to nie w perspektywie kilku, lecz kilkudziesięciu lat. Nawet najnowocześniejsza technologia nie zapewni Polsce bezpieczeństwa. Ten system nie jest zresztą przygotowany na odparcie zmasowanego ataku. On ma służyć przeciwdziałaniu szantażowi atomowemu ze strony rozbójniczego państwa dysponującego kilkoma rakietami. Zagrożenie takim atakiem jest dziś niewielkie, ale nie można wykluczyć, że pojawi się w przyszłości.

Ale czym nam takie bazy z radarami i rakietami są w ogóle potrzebne? Czy przyniosą nam korzyści polityczne i gospodarcze?

- Pytanie o korzyści gospodarcze zazwyczaj towarzyszyło decyzjom politycznym i militarnym: wchodzeniu do NATO, kupowaniu samolotów F-16, interwencji w Iraku albo gdy mówiono o przenoszeniu baz amerykańskich z Europy Zachodniej do Polski. Najczęściej były to nadzieje na wyrost.

Instalacja MDI wymaga stworzenia specjalnej infrastruktury, dróg, lotniska, czyli daje pewien impuls rozwojowy. Co ważniejsze, może być pomostem do współpracy w budowaniu najnowocześniejszej technologii. Błędem byłoby jednak kierowanie się wyłącznie względami gospodarczymi, bo tu chodzi o bezpieczeństwo.

Większość państw Europy Zachodniej krytycznie patrzy na projekt budowy tarczy antyrakietowej.

- Zwolennikami tego systemu są Wielka Brytania, Japonia i Australia. Umieszczenie elementu MDI, jak Amerykanie nazywają tarczę, na naszym terytorium potwierdzałoby naszą przynależność do grona najbliższych sojuszników USA. Taka decyzja, poprzedzona odpowiednimi konsultacjami, nie wywołałaby w stolicach europejskich dramatycznych protestów. Polska jest już teraz uważana za bliskiego sojusznika USA.

Rosja zapewne protestowałaby.

- Rosja nie byłaby zachwycona. To opór Rosji przed rozszerzeniem NATO spowodował, że Sojusz zadeklarował w 1999 r., iż nie przewiduje rozmieszczenia baz czy stacjonowania sił NATO na terytorium Czech, Węgier i Polski. W przypadku MDI chodziłoby co prawda o bazę amerykańską, a nie NATO-wską, ale w oczach Rosji byłoby to nawet nie obejście tamtej deklaracji, ale po prostu jej złamanie.

Od czasu tej deklaracji upłynęło jednak sporo czasu. Dla ówczesnego ministra spraw zagranicznych Rosji Jewgienija Primakowa nieprzekraczalną linią było wejście Polski do NATO. Potem taką linią było wejście do Sojuszu państw bałtyckich. Budowa MDI w Polsce byłaby być może w oczach Kremla przekroczeniem kolejnej granicy, choć zapewne już nie tak ostrej.

Decyzja w sprawie przyjęcia systemu MDI na nasze terytorium musi jednak wynikać z naszej suwerennej kalkulacji strategicznej.

Pamiętajmy, że dziś MDI nie ma nawet ostatecznego kształtu technicznego. Naukowcy spierają się, czy tarcza antyrakietowa będzie skuteczna. Niewiele prób przechwycenia rakiet zakończyło się powodzeniem. Nie jest też przesądzone, czy system antyrakietowy będzie rozbudowywany poza USA.

Są w USA wpływowe grupy, którym zależy, by wszystkie instalacje były na terytorium amerykańskim, umieszczenie bazy w jakimś stanie wiąże się bowiem z napływem środków z budżetu. Jest jeszcze inny wariant systemu - umieszczenie instalacji na okrętach. Wówczas można by je rozmieścić bliżej państw, z których mogłyby startować rakiety. Ten wariant wykluczyłby budowę baz w Polsce. Kwestie techniczne warunkują rozwiązanie polityczne.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.