Czy pokłócimy się z Ukraińcami o pomniki UPA?

W Warszawie i w Kijowie panuje zgoda co do tego, że trzeba odnaleźć groby i oddać cześć wszystkim tym, którzy zginęli, walcząc o szczęście swych narodów. I Polaków na Ukrainie, i Ukraińców w Polsce.

Wacław Radziwinowicz: Czy polsko-ukraińskie spory o przeszłość już po zamknięciu sprawy Cmentarza Orląt we Lwowie mogą się rozpalić na nowo? Przed nami przypadająca za dwa lata 60. rocznica akcji "Wisła"*. Na poniedziałkowym posiedzeniu Zgromadzenia Parlamentarnego Polski i Ukrainy bardzo wiele mówiło się o pomnikach poległych na południu Polski bojowników Ukraińskiej Armii Powstańczej.

Serhij Byczkow, współprzewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego Polski i Ukrainy: Absolutnie nie podzielam takich obaw. Mamy przecież za sobą właśnie rozwiązanie sporu o cmentarz lwowski, kiedy to strona ukraińska dowiodła swojej dobrej woli i wypełniła wszystkie postulaty strony polskiej...

Trudno się zgodzić z taką oceną. To był kompromis oparty na ustępstwach obu stron.

- W każdym razie wyraźnie widać, że i w Warszawie, i w Kijowie panuje zgoda co do tego, że trzeba odnaleźć groby i oddać cześć wszystkim tym, którzy zginęli, walcząc o szczęście swych narodów. I Polaków na Ukrainie, i Ukraińców w Polsce. Najważniejsze dziś to odszukać wszystkie mogiły, ustawić na nich krzyże, pomodlić się za zmarłych. Jeśli tego nie zrobimy, popełnimy ciężki grzech wobec tych, którzy zginęli.

A pomniki bojowników UPA? Andrzej Przewoźnik, przewodniczący Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, na spotkaniu zgromadzenia parlamentarnego powiedział wyraźnie, że "nie ma możliwości" stawiania w Polsce takich pomników. Jak to przyjęliście?

- Przewoźnik mówił też, że negatywny stosunek do tej ukraińskiej formacji nie może być przeszkodą w porządkowaniu znajdujących się w Polsce cmentarzy jej członków. Kiedy występował przed nami, momentami - muszę przyznać - dochodził do granicy intrygi politycznej. Ale, co ciekawe, jego wypowiedź nie wywołała z naszej strony żadnych kontrowersji, nasi parlamentarzyści nie zadali mu żadnego pytania. Pamiętam, jak dwa lata temu w przeddzień rocznicy wydarzeń na Wołyniu razem z polskim współprzewodniczącym naszego zgromadzenia posłem Janem Byrą próbowaliśmy ułożyć wspólne oświadczenie parlamentów Polski i Ukrainy w sprawie tamtej tragedii. Braliśmy się za łby o każde słowo, o każde zdanie. Grały wtedy w nas ogromne emocje. Dziś atmosfera jest zupełnie inna. Wasi i nasi parlamentarzyści, członkowie najwyższych władz, znakomicie rozumieją, że nie możemy być zakładnikami przeszłości.

Ale o tym, jak będą zagospodarowane cmentarze bojowników UPA, ofiar akcji "Wisła", mają decydować samorządy lokalne. Nie obawia się Pan, że może się powtórzyć to, co się stało na ostatnim etapie rozwiązywania problemu Cmentarza Orląt? Wtedy najwyższe władze naszych krajów osiągnęły już porozumienie, a rada Lwowa raptem zaczęła je torpedować.

- Nie. Chociażby dlatego, że władze Ukrainy, nasz parlament uczciły pamięć polskich ofiar na Wołyniu, rozstrzygając sprawę cmentarza we Lwowie, dały Polakom dobry przykład.

Ale nie obyło się bez zgrzytów. Rada Najwyższa w pewnym momencie stanęła po stronie tych członków samorządu Lwowa, którzy próbowali odrzucić porozumienie z Polakami w sprawie cmentarza.

- To była prowokacja przewodniczącego izby Wołodymyra Łytwyna. On nie chce, by Ukraina szła ku Europie, a flirtuje z Rosjanami. Próbował wbić klin miedzy Polaków i Ukraińców. Ale mu się to nie udało. Musimy pamiętać, że Rosjan bardzo niepokoi nasze zbliżenie z Zachodem i będą robić, co w ich mocy, by nam w tym przeszkodzić.

Dwa lata temu powstało zgromadzenie parlamentarne Polski, Ukrainy i Litwy. Czy wspólnie zastanawiacie się nad polityką wobec naszego wspólnego sąsiada - Białorusi?

- Nie ma między nami rozbieżności co do oceny sytuacji w tym kraju. Łączy nas też wspólne przekonanie, że naród białoruski to naród europejski i trzeba go zapraszać do współpracy z Europą. Wiemy oczywiście, że Białorusini są odcięci od prawdziwej informacji ze świata. Uważamy więc, że my, sąsiedzi Białorusi, mamy obowiązek pomóc im w wyrwaniu się z blokady informacyjnej.

Pan i Pańscy koledzy chcecie zaprosić Polaków do współpracy przy realizacji ukraińskich przedsięwzięć energetycznych. Jakie to przedsięwzięcia?

- Myślimy oczywiście o przesyłaniu do Polski rurociągiem Odessa - Brody ropy z Azerbejdżanu i pewnie Kazachstanu. Także o eksporcie poprzez Polskę nadwyżek naszej energii elektrycznej na Zachód. Być może o przesyłaniu do waszego kraju i przez wasz kraj gazu z Iranu i Turkmenistanu. Także o wspólnej eksploatacji irackiej ropy. Perspektywy naszej współpracy są ogromne. I tym bardziej źle by się stało, gdybyśmy w ich obliczu stali się zakładnikami przeszłości.

*akcja "Wisła" - przeprowadzona w roku 1947 przez siły zbrojne Polski komunistycznej operacja wysiedlenia z południowo-wschodniej części kraju ludności ukraińskiej i rozbicia oddziałów walczącej o wolną Ukrainę Ukraińskiej Armii Powstańczej (UPA). Władze komunistyczne przesiedliły wtedy siłą na północ i zachód kraju co najmniej 140 tys. osób.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.