Papa was lubyt!

Kolorowe morze ludzi zalało Sychów - sypialne osiedle Lwowa. Wielkie błonia przy greckokatolickiej cerkwi Najświętszej Bogurodzicy wypełnił tłum młodzieży, którego nie sposób było objąć wzrokiem.

Papa was lubyt!

Kolorowe morze ludzi zalało Sychów - sypialne osiedle Lwowa. Wielkie błonia przy greckokatolickiej cerkwi Najświętszej Bogurodzicy wypełnił tłum młodzieży, którego nie sposób było objąć wzrokiem.

Mieli flagi ukraińskie i polskie, transparenty, chorągiewki i różnokolorowe baloniki. Zgromadzenie przypominało gigantyczny, młodzieżowy festiwal. Grupy młodych ludzi przechadzały się między sektorami na szczudłach w dziwacznych powłóczystych szatach. Na scenie zbudowanej przy fasadzie kościoła występowali artyści, śpiewając religijne pieśni. Była piękna pogoda.

Młody człowiek potężnym głosem zaintonował "Boże, błogosław Ukrainę", gdy między sektory wjechał papamobil. Oklaski zagłuszyły śpiewaka. W niebo wypuszczono setki białych gołębi. Kiedy Ojciec Święty podjechał pod ołtarz, niebo zasłoniła granatowa chmura i po sekundzie na głowy kilkuset tysięcy wiernych spadł rzęsisty deszcz. Papież wraz ze świtą podszedł do mównicy. Nagły podmuch wiatru zmiótł z głów kardynałów i biskupów kilka piusek.

Rozbawiony Jan Paweł II powiedział: - Deszcz pada, dzieci będą rosły!

Swoje przemówienie poświęcił moralnym fundamentom, na których młodzież powinna oprzeć swe życie. Przestrzegał przed pokusami konsumpcji. - W dzisiejszych czasach jest ogromna presja, by prawdziwego Boga zastąpić fałszywymi bogami i ideami prowadzącymi donikąd - mówił. - Dominują wartości materialne. Jeśli są używane jako instrument prowadzący do dobra, pomagają nam. Mimo to nigdy nie powinny zajmować pierwszego miejsca w ludzkim sercu. Przede wszystkim w sercach młodych ludzi, którzy są wezwani do wysokich lotów, unoszeni najpiękniejszymi i najszlachetniejszymi ideałami.

Papież przemawiał do młodzieży jak stary przyjaciel. Namawiał, by nie emigrowali z Ukrainy. Jego słowa ciągle przerywały oklaski i okrzyki.

- Obejmuję was jak ojciec i mówię wam: wybierajcie wąską ścieżkę, którą pokazuje wam Pan przez swoje przykazania. To są słowa prawdy i życia. Ścieżka, która zazwyczaj wydaje się szeroka i łatwa, często prowadzi do zguby. Z komunistycznego zniewolenia nie wpadnijcie w zniewolenie konsumpcyjne - inną formę materializmu, która choć wprost nie odrzuca Boga, eliminuje go z życia człowieka.

W swym przemówieniu Papież wyłożył, na czym polega ewangeliczny radykalizm. - Kochajcie waszych bliźnich! Przykazania pokazują nam, w jaki sposób układać nasze relacje z innymi ludźmi. Jest to droga szacunku i miłości opartych na prawdzie i sprawiedliwości. Co, którzy realizują to w praktyce, często idą pod prąd. Młodzi Ukraińcy! Chrystus prosi was, żebyście szli pod prąd wraz z Nim!

Atmosfera na błoniach przypominała legendarny festiwal w Woodstock. Po deszczu powstało gigantyczne błoto, w którym radośnie pląsali wierni.

Każde papieskie słowo wywoływało owacje. Jan Paweł II droczył się z młodymi jak w Polsce. W końcu zaśpiewał góralską piosenkę: "Nie lij descu, nie lij, bo cię tu nie trzeba, obejdź lasy, góry, powróć se do nieba". Niebo jakby posłuchało Papieża i deszcz na chwilę ustał.

Jan Paweł II zakończył przemówienie, a z głośników popłynęła stara, lwowska melodia z filmu o Szczepciu i Tońciu. Na błotnistą trawę przed ołtarzem wyskoczyli młodzi ludzie ubrani w przedwojenne "cyklistówki", kraciaste marynarki i zaczęli tańczyć. Ojciec Święty uśmiechał się i do taktu kiwał głową. Odpowiedział im piosenką "Zachodźże słoneczko".

Kilkunastoletnie dziewczynki w ludowych strojach huculskich i łemkowskich po kolei podchodziły do niego i dygając, całowały go w pierścień. Papież głaskał je po głowach i rozdawał różańce.

- Dziękuję młodzi przyjaciele! Patrzę na was, jak na poranek nowej nadziei. Papa was lubyt! (Papież was kocha!) - zawołał na koniec.

- My Cię też kochamy! - skandował tłum.

Mikołaj Lizut, Marcin Wojciechowski, Lwów

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.