Wielka msza papieska dla grekokatolików

Milion ludzi uczestniczył w środę we Lwowie we mszy św., w czasie której Papież beatyfikował 28 męczenników grekokatolickich.

Wielka msza papieska dla grekokatolików

Milion ludzi uczestniczył w środę we Lwowie we mszy św., w czasie której Papież beatyfikował 28 męczenników grekokatolickich.

Pielgrzymi ciągnęli na hipodrom już w nocy. Do Lwowa przyjechało kilkaset tysięcy ludzi - głównie z Ukrainy zachodniej. O 3 nad ranem obudził nas pochód wiernych, którzy szli ul. Chmielnickiego z dworca na Podzamczu. Przyjechali z oddalonych o 70 km Brodów. Nieśli świece, ikony, chorągwie kościelne, śpiewali pieśni religijne. W pobliżu hipodromu pochody wiernych zlały się w jedną rzekę. Przed rozpoczęciem mszy nie sposób było objąć tłumu wzrokiem.

Dla 5 milionów ukraińskich grekokatolików środowa msza była najważniejszym punktem pielgrzymki Papieża. Ojciec Święty wyniósł na ołtarze 28 grekokatolickich męczenników - 11 biskupów, 12 księży, trzy mniszki i dwoje świeckich. Większość z nich zginęła po II wojnie światowej z ręki radzieckich służb bezpieczeństwa. Do 1989 r. Kościół grekokatolicki był nielegalny i działał na terenie b. ZSRR w podziemiu.

Wśród beatyfikowanych jest także ksiądz Emilian Kowcz, którego Gestapo aresztowało w 1943 r. za ukrywanie Żydów. Rok później zginął w obozie koncentracyjnym w Majdanku.

Przed rozpoczęciem mszy przemówił zwierzchnik ukraińskich grekokatolików kard. Ljubomyr Huzar. - Dziękuję Bogu za słoneczny dzień! - mówił, nawiązując do ulewy, która we wtorek zmoczyła wiernych do suchej nitki. - W imieniu Kościoła grekokatolickiego chcę przeprosić Boga i tych, którzy doznali od nas krzywd. Przepraszamy także i tych, którzy nas skrzywdzili. Zapewniam, że wybaczamy im wszystkie winy - mówił kardynał Huzar.

Papież oddał hołd Ziemi Galicyjskiej, która - jak powiedział, cytując aresztowanego w 1945 r. przez NKWD metropolitę Josifa Slipija - została "usłana górami trupów i morzem krwi". Przypomniał, że w młodości był świadkiem "tego samego rodzaju apokalipsy". - Moje kapłaństwo od samego początku było naznaczone wielką ofiarą niezliczonych mężczyzn i kobiet mojego pokolenia. Nie możemy stracić ich pamięci. Niechaj ich ofiara będzie konkretną lekcją życia dla wszystkich - mówił Jan Paweł II.

Wierni ciepło reagowali na jego słowa, ale nie było takiego entuzjazmu jak podczas wtorkowego spotkania z młodzieżą. Mimo, że na hipodromie było milion ludzi, wyczuwało się atmosferę skupienia.

Papież dał do zrozumienia, że wkrótce zakończy się proces beatyfikacyjny grekokatolickiego metropolity Lwowa Andrija Szeptyckiego, który stał na czele miejscowego Kościoła w latach 1901-1944. Wierni zareagowali oklaskami. Wielu Ukraińców liczyło, że jego beatyfikacja odbędzie się już podczas obecnej pielgrzymki. - Skoro się nie udało teraz, to może na beatyfikację Szeptyckiego Papież przyjedzie drugi raz na Ukrainę. Byłoby super - mówiła rozentuzjazmowana Olha z Tarnopola.

W połowie mszy rozpętała się krótka burza. Ludzie schowali flagi i transparenty, pojawiły się parasole. Większość z nich miała kolor niebiesko-żółty jak flaga Ukrainy. "Dziękujemy, Dziękujemy!" - rozlegało się na hipodromie jeszcze długo po zakończeniu mszy.

Mikołaj Lizut, Marcin Wojciechowski, Lwów

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.